poniedziałek, 30 listopada 2009

Młody kierowca pod nadzorem.


17 listopada Rada Ministrów przyjęła założenia do projektu ustawy o kierujących pojazdami, przedłożone przez ministra infrastruktury. Zmianie mają ulec przepisy dotyczące uzyskiwania uprawnień do kierowania pojazdami, nadzoru nad kierowcami oraz przeprowadzania i kontroli szkolenia i egzaminowania przyszłych kierowców.


Najwięcej zmian dotyczy tych, którzy dopiero uzyskają prawo jazdy kat. B. Wszystko to dlatego, że to właśnie młode osoby, którzy dopiero co uzyskały pozwolenie na prowadzenie pojazdów są najliczniejszą grupą kierowców uczestniczących w wypadkach. Na przedniej i tylnej szybie samochodu nowego kierowcy pojawić ma się tzw. „zielony listek”. Ostrzegać ma on innych uczestników ruchu drogowego, że tak oznakowanym pojazdem porusza się osoba z małym doświadczeniem.

Najmniej doświadczeni kierowcy mają być też objęci dwuletnią próbą. Dwa wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu w ruchu drogowym spowodują, ze dwuletni okres próby zostanie wydłużony, a kierujący pojazdem trafi na kurs reedukacyjny. Po trzecim wykroczeniu lub popełnieniu jednego przestępstwa drogowego, kierowca straci prawo jazdy. W takim przypadku będzie musiał się o nie ubiegać od nowa. W pierwszym roku młody kierowca nie będzie mógł wykonywać zawodu kierowcy w pojazdach przewożących ludzi.

W założeniach do projektu ustawy o kierujących pojazdami przyjęto również, że na kurs reedukacyjny trafią osoby które zgromadzą 24 punkty karne, kierowały pojazd pod wpływem alkoholu lub po użyciu podobnie działających środków. Kursy reedukacyjne prowadzić ma właściwy wojewódzki ośrodek ruchu drogowego i będą oczywiście odpłatne. Aktualnie osoby takie muszą przystąpić do egzaminu sprawdzającego kwalifikacje. Następnie, gdy w ciągu 5 lat od wydania skierowania na taki kurs kierowca przekroczy maksymalną liczbę 24 punktów karnych, to wówczas straci prawo jazdy.

Zmianie ulegną także zasady uzyskiwania prawa jazdy na motor (kat. A). Starać się o tą kategorię będą mogły osoby które skończyły 24 rok życia lub wcześniej przez 2 lata miały kat. A2- na motor o mocy do 47 km, dostępna od 18 lat. Dodatkową kategorią będzie kat. AM na skuter i motorower, dla osób powyżej 14 roku życia.

Zaostrzenie przepisów nie dotyczą jedynie samych kierowców, ale i ośrodków szkolenia, instruktorów. Do Centralnej Ewidencji Kierowców mają spływać informację dotyczące wypadkowości i naruszeń przepisów drogowych kierowców którzy ukończyli kurs w danym ośrodku. Dzięki temu ma być stworzona lista ośrodków które w pierwszej kolejności powinny być skontrolowane. Nowością ma być również konieczność uczestniczenia instruktorów co roku w warsztatach doskonalenia zawodowego.

Zmiany w przepisach są konieczne w szczególności mając na uwadze, iż to właśnie osoby w wieku od 18 do 24 lat, posiadające prawo jazdy krócej niż dwa lata, są grupą kierowców która najczęściej uczestniczy w wypadkach drogowych. Proponowane rozwiązania powinny podnieść kwalifikację kierowców, a co za tym idzie zwiększyć bezpieczeństwo na drogach.

Same kary za poważne łamanie przepisów ruchu drogowego powinny być również bardziej restrykcyjne. Kary za jazdę pod wpływem alkoholu lub środków odurzających powinny skuteczniej odstraszać amatorów jazdy na tzw. „podwójnym gazie”. Osoba taka stwarza zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla otoczenia. Takie zachowania muszą być bezwzględnie karane. Nie wystarczy sama grzywna. W przypadku recydywistów łamiących w ten sposób prawo karą powinien być wieloletni lub nawet dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Nawet jeśli osoby takie niebyły z tego powodu sprawcą wypadku, kara winna być bezwzględnie nakładana.

Kolejnym zagrożeniem dla uczestników ruchu drogowego są osoby prowadzące pojazdy bez uprawnień. W tej grupie również przeważają osoby młode. Do nich dochodzą jeszcze osoby, którym prawo jazdy odebrano. Każdy z nas powinien być świadomy swoich zachowań i uczony odpowiedzialności za popełnione błędy. Przepisy ruchu drogowego nie powstały by utrudniać nam życie, tylko po to by te życie wydłużyć…

Źródło: Rzeczpospolita, premier.gov.pl, biznes.auto-swiat.pl

Fot.: http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091120/KRAJSWIAT/561419185

sobota, 28 listopada 2009

III konferencja programowa- relacja


26 listopada 2009 roku w 72 Liceum Ogólnokształcącym im. Jakuba Jasińskiego odbyła się III konferencja Warszawska pt. ”EURO 2012 – a rozwój Pragi”, Oddziału Warszawskiego Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej.


Na wstępie, goście zebrani w sali mieli przyjemność wysłuchać recytacji poezji patriotycznej, w wykonaniu młodzieży licealnej (Bilicz Bogdan, Głowienko Monika, Lachocki Sebastian, Śliwa Paulina, Tomaszewski Norbert) z teatru szkolnego Paradox.

Prowadzący konferencję, członek Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, Pan Janusz Ściskalski (członek założyciel NSZZ „Solidarność” Region Mazowsze), rozpoczynając debatę wręczył Pani Dyrektor 72 LO im. Gen. Jakuba Jasińskiego, Pani Bożenie Kozak, unikatowy egzemplarz, faksymile oryginału Konstytucji 3 Maja, wydanej przez Komisję Kultury NSZZ „Solidarność” w 1981 roku, wbrew zakazom władz PRL, podkreślając zasługi patrona szkoły w walce o wolną demokratyczną Polskę.

Głównym celem konferencji była kwestia związana z działaniami podjętymi przez ratusz miasta jak i zarówno zarządy dzielnic Pragi Południe i Pragi Północ na rzecz rozwoju prawobrzeżnej części Warszawy w kontekście EURO 2012. Dyskusja toczyła się w obszarze dokonań obecnych władz dzielnic oraz zadań, które należy jeszcze wykonać. Spotkanie miało na celu rozpoczęcie dyskusji i wystosowanie odezwy do władz miasta stołecznego w związku z brakiem podejmowanych decyzji w sprawie rozbudowy infrastruktury prawej strony Warszawy. EURO 2012 miało być bodźcem dla stolicy do wyrównania poziomu dysproporcji jakie są widoczne dzisiaj gołym okiem między lewobrzeżną, a prawobrzeżną częścią miasta, a tymczasem ratusz wstrzymuje decyzje inwestycyjne potrzebne miastu…

Dzięki firmie cateringowej Bracia Kowalscy oraz Orient Express wszyscy goście po odbytej konferencji mogli udać się na drobny poczęstunek i omówić poruszone kwestie i zagadnienia.

W dyskusji podczas konferencji udział wzięli m.in. :

Bożena Kozak, Dyrektor 72 Liceum Ogólnokształcącym im. Jakuba Jasińskiego w Warszawie;

Jarosław Karcz, Zastępca Burmistrza dzielnicy Praga Południe;

Jolanta Koczorowska, Burmistrz dzielnicy Praga Północ;

Jacek Wachowicz, radny dzielnicy Praga Północ;

Stefan Melak, Przewodniczący Komitetu Katyńskiego;

Arkadiusz Urban, Wiceprezes Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego;

Michał Wieremiejczyk, wiceprzewodniczący oddziału Warszawskiego Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej;


Więcej zdjęć TUTAJ

piątek, 27 listopada 2009

Odezwa praska.

Warszawiacy, Prażanie!

Minęło 20 lat od ustanowienia III Rzeczypospolitej i samorządu terytorialnego. Zmieniały się ekipy rządzące stolicą, a mimo to rozwój miasta nie posunął się daleko. Poza dwoma nowymi mostami, niewielką poprawą dróg i wiaduktów, przedłużeniem metra po Bielany i inną, ledwie odczuwalną, kosmetyką miasta, sytuacja mieszkańców nie polepszyła się w żaden istotny sposób. Zbudowanie w centrum wieżowców, to dzieło samego biznesu, a nie władz miasta. Tyle razy zapowiadany w kampaniach wyborczych rozwój infrastruktury Warszawy, a w szczególności Pragi, utknął!!! Politycy wszystkich opcji reformowali Warszawę, ale tylko na spotkaniach wyborczych…

Wiadomość o przyznaniu Polsce EURO – 2012 ludzi ucieszyła! Dla polityków i urzędników to jednak wielki kłopot. Politycy najpierw uchwalili środki na wsparcie budowy Stadionu Narodowego, poprzez poprawę infrastruktury miejskiej. Teraz wycofują się z tych planów i wstrzymują decyzje inwestycyjne potrzebne miastu!!!

Dziś poza stadionem, nic się nie robi!!! Świadczy to o braku prawdziwego gospodarza miasta!

Najwyższy czas zaprotestować przeciw takim decyzjom Ratusza!
Przyłącz się do naszego protestu i podpisz APEL!*

Ściągnij apel i zbierz podpisy wśród swoich znajomych. Czekamy na podpisane apele pod adresem:

Wspólnota Samorządowa Województwa Mazowieckiego,
ul. Tamka 38 pok. 903, 00-355 Warszawa

czwartek, 26 listopada 2009

Jak zwiększyć atrakcyjność akcji oferowanych w IPO?

Wejście spółki na giełdę zawsze wiąże się z głębokimi nadziejami osób zarządzających firmą na jej rozwój. Pierwsza oferta publiczna to szansa na pozyskanie kapitału na działalność, ale także pomniejsze korzyści, chociażby PR’owe. Nic więc dziwnego, że, w większości, udziałowcom zależy, aby nowa emisja sprzedała się jak najlepiej.

Można, jak wspomniałam, stawiać na działania PR’owe, reklamę czy inne działki marketingu, wykorzystując głównie szum wokół IPO, czy ogólne kształtowanie opinii na rynku. Można…ale można także próbować bardziej finezyjnych metod zachęty dla inwestorów.

Interesem inwestorów, którzy nabędą akcje w IPO jest późniejsza, zazwyczaj szybka, sprzedaż z kilkuprocentowym przebiciem. Jak zagwarantować im ten zysk, sprawiając jednocześnie, że oferowane papiery staną się atrakcyjniejsze? Wiele spółek stawia na Lock up.

Lock up – jak to działa?

Zasada jest prosta. Dotychczasowi udziałowcy zawierają umowę z domem maklerskim, oferującym akcje w IPO, uniemożliwiającą zbywanie przez pewien czas posiadanych akcji (zazwyczaj od 6 do 24 miesięcy). Takie porozumienie, którego treść, de facto, znajduje swoje miejsce w prospekcie emisyjnym, jest oczywiście wiążące. Dla przyszłych inwestorów powinno stanowić gwarancję, że po emisji, kiedy cena papierów zacznie wzrastać, na rynek nie trafi morze akcji posiadanych przez dotychczasowych udziałowców, realizujących swoje zyski. Taka sytuacja prowadziłaby do nadmiernej podaży i spadku notowania.

Lock up może mieć także miękki charakter. Udziałowcy mogą zadeklarować w prospekcie emisyjnym, że powstrzymają się od zbywania akcji przez pewien okres czasu. Tutaj zazwyczaj pojawiają się problemy. Jak wiadomo, dobro spółki nie musi być celem każdego udziałowca. Współczesny człowiek to raczej homo economicus. Będzie on realizował zyski kiedy to możliwe, a nie zastanawiał się nad poziomem swojej lojalności wobec spółki. Po wejściu spółki na giełdę, kiedy notowania rosną, trudno oprzeć się pokusie… sprzedać…czy nie sprzedać?

A w praktyce…

Europejski Fundusz Hipoteczny, największy udziałowiec spółki Żurawie Wieżowe, stanął przed takim właśnie „etycznym” dylematem w 2007 roku. Cena emisyjna akcji Żurawi ustalona była na 7 zł. Firma zadebiutowała na Warszawskiej Giełdzie po cenie 13,5 (92,9% powyżej ceny emisyjnej!). Wysokości ceny emisji nie była jeszcze powodem do wyłamania się z deklaracji Lock up. Na dwa tygodnie przed upływem okresu, w którym wcześniejsi udziałowcy nie powinni sprzedawać swoich akcji, wartość rynkowa papierów wartościowych spółki Żurawie Wieżowe sięgnęła 50 zł.

Widocznie chłodna kalkulacja czystego zysku, czy może poziom adrenaliny, popchnął zarząd Europejskiego Funduszu Hipotecznego do podjęcia decyzji: „sprzedajemy!” Taki posunięcie EFH nie mogło mieć skutków prawnych, nie było tutaj podstawy do roszczeń o odszkodowania dla inwestorów, potwierdziła to Komisja Nadzoru Finansowego. Udziałowiec złożył jedynie deklarację, lock up był zabezpieczony miękki instrumentem. Niemniej jednak, taka decyzja EFH na dwa tygodnie przed wygaśnięciem uzgodnienia, z pewnością na długo pozostanie w pamięci inwestorów i można powiedzieć, że stracił on swoja reputację na GPW.

Jak egzekwować realizację umowy?

Umowy typu lock up są nadal mało skuteczne. Po pierwsze, nie można zmusić dotychczasowych akcjonariuszy do zawarcia takiej umowy, czy złożenia takiego oświadczenia. Można namawiać, zachęcać argumentami dobra spółki, ale oczywistym jest, że deklaracja nie zbywania akcji przez określony czas nie będzie łatwa do uzyskania przez zarząd. Co więcej, nawet w sytuacji istnienia takiej umowy, kontrola jej wykonania wymaga iście detektywistycznego zacięcia.

O złamaniu lock up’u nie dowiemy się z porannej gazety. Weryfikacji mogą dokonywać inwestorzy, np. obserwując komunikaty informujące, jaki udział w głosach na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy mają udziałowcy, kiedy te procenty się zmieniają może to być sygnał do ubiegania się o swoje. Umowa lock up, zawarta w prospekcie emisyjnym, ma moc prawną. Osobę, która ja naruszy obowiązywać będą kary umowne. Kwoty ustalane są w ramach zawieranego układu. Zazwyczaj, akcjonariusz, który wyłamał się z lock up, jest zobowiązany do zapłaty na rzecz inwestorów, którzy nabyli akcje w ramach oferty publicznej i nie zbyli tych akcji w czasie obowiązywania umowy, kwoty pokrywającej wysokość wnioskowanych strat. Przywilej ubiegania się o odszkodowanie nie przysługuje inwestorom, którzy nabyli akcje w obrocie wtórnym.

Zabezpieczenia lock up’u

Efektywność umowy zabezpiecza także w pewien sposób dom maklerski oferujący akcje w IPO. Wymaga się, aby dotychczasowi akcjonariusza posiadali rachunek papierów wartościowych i utrzymywali na nim akcje od momentu rejestracji w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych przez okres obowiązywania umowy. Daje to pewien instrument kontroli, jednak nie zamyka furtki do sprzedaży akcji. Udziałowcy mogą także zablokować swoje akcje na rachunku, ale biuro maklerskie ma obowiązek odblokowania takiego konta na żądanie właściciela. Jedynym, w pełni skutecznym sposobem, zabezpieczenia wykonania umowy jest zmiana akcji na okaziciela na akcje imienne. Najprościej do tego doprowadzić poprzez uchwalenie zmiany rodzaju akcji na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Czy jednak dotychczasowi udziałowcy zgodzą się? Z pewnością nie jest to przesądzone, ale warto próbować…dla dobra spółki.

Narzędzie dla odpowiedzialnych uczestników rynku

Lock up jest całkiem popularny, a wynikające z takiej umowy zapisy przybierają różne formy. Przykładowo firma Gino Rossi, czy internetowy serwis bankier.pl zawarły w prospekcie emisyjnym zobowiązanie do niezbywania akcji po cenie niższej niż emisyjna powiększonej o 15%. Rozpowszechnione są także „miękkie” deklaracje lock up. Spółki takie jak Cinema City, Netmedia, One-2-One, Żurawie Wieżowe złożyły oświadczenia nie zbywania na giełdzie akcji przez głównych udziałowców.

Umowy ograniczające podaż akcji, po zaistnieniu pierwszej oferty publicznej, są mało efektywne w przypadku, kiedy udziałowcy spółki są zainteresowaniu raczej szybkim zyskiem, niż dobrem spółki. Lock up jest wartościowym narzędziem w rękach doświadczonych akcjonariuszy, nie ograniczonych krótkowzrocznością, a raczej mierzących swoje zyski długookresowo. Tak wiec, inwestor znajdujący w prospekcie emisyjnym decyzję dotychczasowych udziałowców, uniemożliwiającą zbywanie akcji przez ustalony okres czasu, powinien raczej na chłodno ocenić, jakie są szanse powodzenia realizacji takiej umowy czy deklaracji.

Tekst Kasi Szczepaniak ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/

środa, 25 listopada 2009

Energetyczna dywersyfikacja czy dalsze uzależnienie?


Począwszy od czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości jednym z głównych priorytetów polityki państwa stało się bezpieczeństwo energetyczne. Porzucono rozważania na ten temat wcześniejszych ekip rządzących. Nie zastanawiano się już czy owe bezpieczeństwo jest zagrożone, tylko jak je zapewnić. Z pytania czy dywersyfikacja kierunków dostaw surowców strategicznych jest potrzebna, prześlijmy do pytania jak i gdzie szukać nowych źródeł.

Wyraźnie zostało to zaznaczone w programach wyborczych zarówno Prawa i Sprawiedliwości jak i Platformy Obywatelskiej. Podobnie było w wygłaszanych expose kolejnych premierów, Kazimierza Marcinkiewicza, Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Pierwszy z szefów rządu PiS podkreślał potrzebę budowania wspólnej polityki energetycznej Unii Europejskiej, mając na uwadze wzrastające zagrożenie z możliwości politycznego wykorzystania gazu i ropy. Drugi premier za rządów PiS jeszcze dobitniej mówił o konieczności szukania nowych kierunków dostaw surowców. Obecnie urzędujący Donald Tusk niemiał w tej kwestii odmiennego zdania. Dywersyfikacja, z uwzględnieniem ochrony środowiska i wykorzystania potencjału energii odnawialnej, to droga którą powinna podążać Polska, mówił dwa lata temu obecny premier..

Dobrze się stało, że w końcu zdano sobie z tego sprawę. Najdobitniej o słuszności tej tezy może świadczyć „wojna gazowa” pomiędzy Rosją a Ukrainą z początku tego roku. Moskwa wykorzystała gaz do politycznej gry, pokazując Europie, że albo akceptujecie nasze warunki, albo zakręcamy kurek z gazem. Polska co prawda jest w lepszej sytuacji niż Ukraina, nasze polityczne powiązania międzynarodowe umożliwiają nam większą swobodę działania. Ale to nie znaczy, że zagrożenie nie istnieje i że nic nie musimy robić. Umowy na dostawy gazu ze wschodu musimy negocjować i przedłużać, bo z dnia na dzień nie jesteśmy w stanie zmienić kierunków dostaw. Pamiętając o zagrożeniach, które mogą się w przyszłości pojawić, powinniśmy szukać nowych partnerów.

Obecnie Polska bazuje w 1/3 na własnych zasobach gazu ziemnego. Głównym regionem występowania złóż gazu, podobnie jak w przypadku ropy naftowej, jest Niż Polski (66 % udokumentowanych zasobów krajowych). Pozostałą część, tj. 10,1 mld m3, musimy importować. Ponad 60% importowanego surowca pochodzi z Federacji Rosyjskiej lub ze źródeł kontrolowanych przez rosyjski koncern Gazprom.

W ostatnich latach ekipy rządzące prezentowały różne pomysły dywersyfikacji, mające na celu zapewnienie Polsce bezpieczeństwa energetycznego. Sam pomysł to niestety nie wszystko. Potrzebna jest jeszcze determinacja w dążeniu do wyznaczonych celów.

Strona polska już od ubiegłego roku negocjowała z Rosją nową umowę na dostawy „błękitnego paliwa”. W ostatnich tygodniach rozmowy nabrały tempa, z uwagi na zagrożenie przyszłorocznych dostaw. Ostatecznie udało się dojść do porozumienia, a nowa umowa pomiędzy PGNiG a Gazpromem czeka na parafowanie przez rządy Polski i Rosji.

W ocenie ministra gospodarki Waldemara Pawlaka nowa umowa gazowa, zwiększająca dostawy do 10,2 mld m3 rocznie i przedłużająca kontrakt do 2037 roku, jest dla Polski bezpieczna. Tylko czy jest krokiem mającym na celu zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Polski? Zawarte porozumienie z Gazpromem w dalszym ciągu zakłada, że w najbliższych latach aż dwie trzecie zużywanego w naszym kraju gazu będzie pochodziło od jednego dostawcy. Oczywiście ciężko dokładnie oszacować ile Polska będzie potrzebowała gazu za kilka lat, ale bez wątpienia umowa z rosyjskim dostawcą w znacznym stopniu zaspokoi krajowe potrzeby. A przecież mieliśmy szukać nowych kierunków dostaw, dążyć do dywersyfikacji, zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne kraju…

Swoje obawy w liście do premiera wyraził ostatnio również Prezydent Lech Kaczyński. Długoterminową umowę PGNiG i Gazpromu nazwał „wysoce dyskusyjną”. Zdaniem prezydenta, kontrakt ten utrudni budowę gazoportu w Świnoujściu. Polska miała stopniowo uniezależniać się od dostaw błękitnego paliwa z Rosji, m.in. dzięki budowie gazoportu. Ma on istotne znaczenie dla bezpieczeństwa kraju, ponieważ Polska w chwili obecnej nie posiada alternatywnych kierunków importu gazu. Przedłużony kontrakt na dostawy gazu z Rosji do 2037 roku może nie tylko opóźnić budowę terminala LNG, ale i pod znakiem zapytania stoi jego rentowność.

Czy w takim razie rząd Donalda Tuska faktycznie dąży do dywersyfikacji dostaw gazu, czy do dalszego uzależnienia się od dostaw z Rosji? Zdaje się, że mówi jedno, a robi drugie. Podobnie jest w przypadku rządowego projektu „Polityka energetyczna Polski do 2030 roku”. Dokument ten zakłada zwiększenie udziału gazu w produkcji prądu. Mając na uwadze, iż zdecydowana większość tego surowca sprowadzana jest i będzie w najbliższych latach z Rosji grozi uzależnieniem sektora elektroenergetycznego. Sektora, który obecnie charakteryzuje się znacznym stopniem samowystarczalności.


Źródło: rp.pl, pap.pl, polskatimes.pl, gazeta.pl

Tekst mojego autorstwa ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/

poniedziałek, 23 listopada 2009

Seminarium Samorządowe - "JOW"



Mając na względzie rozwijanie idei Samorządnej Rzeczypospolitej, stowarzyszenie Wspólnota Samorządowa Województwa Mazowieckiego zainicjowała cykl konferencji pt. Seminarium Samorządowe.

Pierwsze spotkanie odbyło się 17 listopada 2009 roku w PKiN w Warszawie. Tematem była kwestia związana ze zmianą ordynacji wyborczej do Sejmu, samorządu terytorialnego polegająca na wprowadzeniu Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Wśród zaproszonych gości byli posłowie: Pan Janusz Piechociński, Czesław Mroczek, Bogusław Kowalski, Maciej Płażyński oraz liczni działacze samorządowi z całej Polski. W ostatniej chwili okazało się jednak, że obowiązki sejmowe zatrzymają część posłów w parlamencie.

Na wstępie przybyłych gości przywitał Prezes Mazowieckiej Wspólnoty Pan Konrad Rytel. Wspomniał on o konieczności zmiany obecnej ordynacji wyborczej zarówno na szczeblu ogólnokrajowym (wybory do sejmu) jak i na szczeblach samorządu terytorialnego (wybory radnych, starosty powiatu i marszałka województwa). Zarówno Pan poseł Maciej Płażyński jak i publiczność przyznała, że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze są dzisiaj jednym z najlepszych rozwiązań jeśli chodzi o ordynację wyborczą. Pod warunkiem, że zostaną zachowane odpowiednie procedury, warto zastanowić się nad takim rozwiązaniem. Jak przyznał sam poseł w obecnej kadencji sejmu na forum parlamentu ta kwestia nie została poruszona, zapewne dojdzie do wstępnych propozycji im bliżej będzie kampanii wyborczej.

Niebawem na stronie www.wswm.org.pl ukażę się analiza nt. JOW-ów w kontekście odbytego Seminarium Samorządowego.

W spotkaniu udział wzięli między innymi:
• Poseł, Maciej Płażyński;
• Starosta Suski, Andrzej Pająk;
• Członek zarządu Stowarzyszenia Normalne Państwo, Bartłomiej Michałowski;
• Radny dzielnicy Warszawa – Praga Północ, Jacek Wachowicz;
• Radny dzielnicy Warszawa – Wola, Mariusz Wis;
• Radny dzielnicy Warszawa – Śródmieście, Marcin Wawrzyniak;

Partnerem spotkania byli:
• Ruch na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych;
• Wszechnica Polska Wyższa Szkoła TWP w Warszawie;

niedziela, 22 listopada 2009

Wybierzmy 7 cudów Warszawy


Wspólnota Samorządowa Województwa Mazowieckiego roztoczyła patronat honorowy nad konkursem przeprowadzanym przez portal Moje Miasto Warszawa.

W celu wychwycenia unikalnych miejsc w stolicy, wzmocnienia jej pozytywnego wizerunku i zachęcenia mieszkańców do odkrywania swojego miasta, serwis informacyjny mmwarszawa.pl wyszedł z inicjatywą wyłonienia 7 Cudów Warszawy.

- Do tytułu 7 Cudów mieszkańcy licznie nominowali stołeczne parki, np. Łazienki Królewskie, Ogród Krasińskich, muzyczne Powiśle czy park Praski, najpopularniejsze obiekty turystyczne, m.in. Pałac Kultury i Nauki, Stare Miasto czy Powązki, a także architektoniczne perełki, jak wieżowiec Rondo 1, most Świętokrzyski, Filtry Warszawskie oraz stacja metra plac Wilsona - mówi Karolina Eljaszak, koordynator projektu 7 Cudów Warszawy. - Mieszkańcy docenili również najważniejszy mebel polskiej demokracji - Okrągły Stół oraz Muzeum Powstania Warszawskiego - pierwsze muzeum historyczne, które w zupełnie nowatorski sposób ukazuje historię, bohaterstwo i codzienność walczących w 1944 roku warszawiaków. Jest w czym wybierać i zapowiada się zaciekła rywalizacja.

Do końca października Czytelnicy i Mieszkańcy nadsyłali swoje nominacje do tytułu 7 Cudów Warszawy. Wśród uczestników zabawy organizatorzy docenili Waldemara Prokopa, przewodnika po Warszawie, który za nominowanie w plebiscycie Krakowskiego Przedmieścia, Wilanowa, Starych Powązek, murów obronnych Starej Warszawy i Kościoła św. Antoniego z Padwy otrzymał od MM Warszawa odtwarzacz DVD.
To nie koniec szans na zdobycie nagród. 2 listopada ruszyło głosowanie, w którym każdy może wziąć udział i wygrać atrakcyjne prezenty. To mieszkańcy stolicy i wszyscy internauci, którym Warszawa jest bliska, będą mogli oddać swój głos na wybrany obiekt. Wspólnie wyłonimy siedem najpiękniejszych miejsc w stolicy.

Podobne plebiscyty odbywają się w największych miastach Polski, m.in. w Trójmieście, Poznaniu, Łodzi, Szczecinie czy Krakowie. Samorządowa Wspólnota Mazowiecka objęła honorowy patronat nad warszawską edycją konkursu 7 Cudów.

Nominowane obiekty i szczegóły plebiscytu dostępne są w serwisie specjalnym 7 Cudów Warszawy:

czwartek, 19 listopada 2009

WBK - bank na sprzedaż


Bank Zachodni WBK to jeden z największych banków działających na polskim rynku. Powstał w 2001 z połączenia Banku Zachodniego S.A. i Wielkopolskiego Banku Kredytowego S.A. Od tego czasu spółka notowana jest na warszawskiej giełdzie i wchodzi w skład 20 największych spółek na GPW. Większościowym udziałowcem banku jest irlandzka grupa Allied Irish Banks, kontrolująca 70,5%. Pozostałe 29,5% przypada mniejszościowym udziałowcom.


Oczko w głowie Allied Irish Banks

Jak na BZ WBK odbiły się kłopoty AIB, z 2008 roku, będące efektem załamania gospodarki? Właściwie trudno mówić o jakimkolwiek wpływie problemów głównego udziałowca na sytuacje polskiego banku. Mimo, że wielokrotnie mówiło się o prawdopodobnej sprzedaży udziałów AIB w BZ WBK, irlandzki zarząd dementował tego typu pogłoski. Nawet, kiedy przyszła potrzeba zdobycia 1,5 miliarda euro na podwyższenie kapitału AIB, w grę nie wchodziło pozyskanie ich ze sprzedaży udziałów w polskim banku. BZ WBK to przecież wisienka na torcie zagranicznych inwestycji grupy.

A jednak… Może okazać się, że Irlandczycy sprzedadzą lukratywny udział w rynku Europy Środkowo-Wschodniej (nie tylko w Polsce, ale chociażby także w Bułgarii). Nie z własnej woli. Zarząd AIB może zostać zmuszony do pojęcia takich decyzji. Ważą się losy irlandzkiego giganta. Trwają negocjacje, na jakich warunkach Komisja Europejska zaakceptuje pomoc publiczną udzieloną instytucjom finansowym przez irlandzki rząd.

Wpływ załamania gospodarczego na sytuację inwestora

Kryzys nie oszczędził wyspiarzy. W 2008 roku okazało się, że irlandzki system bankowy nie radzi sobie z problemem tzw. złych kredytów. Spadek cen nieruchomości spowodował załamanie finansowania utraconych wierzytelności. Kredyty hipoteczne, nie obsługiwane przez dłużnika, nie mogły być w całości pokryte ze sprzedaży zabezpieczających je nieruchomości.

Rząd udzielił bankom pomocy publicznej. Powstanie „bank złych długów” ( National Assets Management Agency). Władze planują wykupić od banków toksyczne aktywa warte 54 miliardy euro z 30 % dyskontem. Zakup sfinansowany będzie emisją obligacji. Wartość szkodliwych długów, udzielonego przez 6 banków pod zastaw nieruchomości, wynosi 47 miliardów euro. Niedobór w postaci 7 miliardów euro prawdopodobnie będą musieli pokryć podatnicy. Poza planami pakietu ratunkowego, Allied Irish Banks otrzymała także pomoc wartą 3,5 miliarda euro, bezpośrednio, w postaci rządowego wsparcia.

Wszystkie te działania na rzecz grupy na niewiele się zdały. AIB ledwo przędzie, ale przecież należy do grona przedsiębiorstw określanych mianem too big to fail (zbyt duży, by upaść). Z tego względu, z pewnością liczy na dalsze wsparcie, które mogłoby nie mieć ograniczeń. Jednakże, rynki powoli się podnoszą z zapaści, Komisja Europejska zaczyna rozliczać kraje za udzieloną pomoc publiczną. W wielu przypadkach nie była ona zgodna z unijnymi zasadami konkurencji. Władze państwowe pomagając tym największym (too big to fail ) zaburzają wolnorynkowe mechanizmy. Komisarz ds. konkurencji - Neelie Kroes stoi na straży tych norm i wytycznych, to jej właśnie obawia się zarząd AIB.

Presja Komisji Europejskiej

Jeszcze w tym miesiącu Komisja Europejska przedstawi warunki, na jakich zaakceptuje rządową pomoc udzieloną irlandzkiej grupie. Bardzo prawdopodobnym jest, że będzie ona musiała się podzielić. Co Bruksela ma do powiedzenia w tej sprawie? Allied Irish Bank może być zmuszony do pozbycia się udziałów w polskim Banku Zachodnim WBK, oraz innych inwestycjach: udziałów w amerykańskim M&T Bank, AIB i First Trust Bank w Wielkiej Brytanii, a także mniejszych nakładów w Bułgarii i krajach bałtyckich. Wszystko po to by udrożnić zachwianą konkurencję w gospodarce.

Sprzedaż inwestycyjnej perły

W przypadku sprzedaży Banku Zachodniego WBK przez AIB, prawdopodobnie, w krótkim, czy średnim okresie większość klientów polskiego banku nawet nie zauważy faktu zmiany strategicznego udziałowca. BZ WBK działa w ramach polskiego prawa bankowego i podlega polskiemu nadzorowi (KNF). Mało realna jest także perspektywa radykalnej zmiany oferty rynkowej banku.

BZ WBK raczej nie trafi pod skrzydła żadnego polskiego banku, nie będziemy więc świadkami spektakularnej fuzji, jak to było w przypadku Pekao i BPH. Na większościowe udziały w jednej z największych polskich banków szykuje się francuski Societe Generale. To, obok Le Credit Lyonnais i BNP Parias, największa instytucja finansowa tworząca paryski indeks CAC 40. Inwestor ma już doświadczenie na polskim rynku. Od 2005 roku jest strategicznym udziałowcem w Eurobanku (posiada 98% akcji). Francuski bank jest także aktywnym uczestnikiem rynków środkowej Europy: W Rumunii, Bułgarii, Czechach i Słowenii. Stając się strategicznym udziałowcem w BZ WBK, Societe Generalne będzie inwestorem kontrolującym jeden z największych polskich banków, co pozwoli na bardzo wyraźne zaznaczenie swojej pozycji na rynku środkowoeuropejskim, otworzy ścieżki dalszej ekspansji. Grupa zyska rangę liczącego się gracza w dynamicznie rozwijających się systemach finansowych Starego Kontynentu.

Tekst Kasi Szczepaniak ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/

środa, 18 listopada 2009

III Warszawska Konferencja Programowa

Serdecznie zapraszamy na konferencję programową Oddziału Warszawskiego Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, która odbędzie się 26 listopada 2009r o godz. 17:30 w 72 Liceum Ogólnokształcącym im. Jakuba Jasińskiego, ul. Grochowska 346/348.

III Warszawska Konferencja Programowa:
EURO 2012 - A ROZWÓJ PRAGI

Konferencja stanowi kontynuację rozpoczętej pracy Stowarzyszenia WSWM nad opracowaniem programu wyborczego dla m.st. Warszawy, przed wyborami samorządowymi w 2010 roku.

Wśród zaproszonych gości są:

· Stefan Melak – przewodniczący Komitetu Katyńskiego;
· Arkadiusz Urban – wiceprezes Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego;
· Michał Nykowski – b. dyrektor generalny sztabu projektu Euro 2012;
· Krzysztof Tyszkiewicz – sekretarz Stowarzyszenia ul. Szerokiej;
· Wojciech Starzyński – radny m.st. Warszawy.

Serdecznie zapraszamy!

wtorek, 17 listopada 2009

Konferencja "Katyń i Stan wojenny w Polsce"





7 listopada 2009 roku odbyła się w Płocku konferencja pt.
"Katyń i Stan wojenny w Polsce”






 W spotkaniu udział wzięli:

Stefan Melak – Przewodniczący Komitetu Katyńskiego

Temat: „Katyń-zaplanowane ludobójstwo”

Grzegorz Majchrzak –Instytut Pamięci Narodowej

Temat: „Stan wojenny w Polsce”

Organizatorzy:

Przewodniczący Wspólnoty Samorządowej w Płocku – Krzysztof Pietrzak
Przewodnicząca Katolickiego Stow. „Civitas Christiana” w Płocku – Helena Kowalska
Prezes Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy „Mazowsze” w Płocku – Ignacy Sobczak

„Katyń-zaplanowane ludobójstwo”

Dokonano mordu dlatego, że byli Polakami, że bronili godności narodowej. Zginęli, bo nie chcieli żyć w atmosferze więziennej, którą wróg przygotował i w niej bytować kazał. Zbrodnia Katyńska to skrytobójczy mord dokonany przez Sowietów na blisko 22 tysiącach obywatelach państwa polskiego, których po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 r. – wzięto do niewoli lub aresztowano. Ofiarami byli głównie znaczący obywatele państwa polskiego: oficerowie Wojska Polskiego i policji, urzędnicy administracji państwowej oraz przedstawiciele intelektualnych i kulturalnych elit Polski. Zginęli zakopani bezimiennie w masowych dołach cmentarnych co najmniej w pięciu miejscach na terenie Związku Sowieckiego.

Jeńcy z trzech obozów specjalnych NKWD transportowani byli pociągami w kwietniu –maju 1940 r. do miejsc egzekucji: Katynia (obóz w Kozielsku), Kalinina (obóz w Ostaszkowie), Charkowa (obóz w Starobielsku). Zabici w Kalininie (obecnie Twer) zakopani zostali w Miednoje. Pozostali, przetrzymywani w więzieniach i tam mordowani, grzebani byli w nieustalonych dotąd miejscach; znane są dwa w białoruskiej i ukraińskiej republice ZSRR (Kuropaty pod Mińskiem i Bykownia pod Kijowem). Władze sowieckie odpowiedziały taktyką zrzucenia winy na Niemców, którzy rzekomo mieli wymordować Polaków po wejściu na te tereny w 1941 roku.

Do sądzenia winnych za tę zbrodnię nigdy nie doszło. Chociaż znani są ci, którzy decyzję o niej podjęli, a także ponad stu wykonawców (ujawniona została lista nagrodzonych za akcję „rozładowania obozów”). Jednak śledztwo po stronie rosyjskiej zostało przerwane, a władze Rosji odmawiają komentarzy na ten temat. Po zbrodni istnieje materialny ślad. Trzy zbudowane przez Polaków cmentarze – w Katyniu, Miednoje i Charkowie - gdzie każdy z blisko 15 tysięcy polskich jeńców jest imiennie upamiętniony. Jednak dotąd za te zbrodnie nikt nie został ukarany.

„Stan wojenny w Polsce”

Stan wojenny w Polsce przygotowywany był od sierpnia 1980, uzasadniany groźbą zamachu stanu i przejęcia władzy przez opozycję skupioną w "Solidarności". Zablokowano połączenia telefoniczne, wprowadzono godzinę milicyjną do maja 1982, zakazano strajków i manifestacji, zawieszono działalność organizacji społecznych i związków zawodowych np. "Solidarność". Jednocześnie internowano według list przygotowanych już w marcu 1981 roku około 6,5 tys. działaczy opozycyjnych. Społeczeństwo w szerokim zakresie podjęło bojkot kontrolowanych przez władze organizacji i instytucji, powstał podziemny ruch prasowo-wydawniczy, np. radio "Solidarność".

Stan wojenny był jednym z najbardziej znaczących wydarzeń w najnowszej historii Polski. Zdeptane zostały nadzieje społeczeństwa polskiego. Stan wojenny uderzył we wszelkie wartości jednoczące społeczeństwo, a postawił: na atomizację i zastraszenie. Komunistyczna władza, po udanej pacyfikacji, zrobiła wszystko, by jak najwięcej Polaków wciągnąć do gry po swojej stronie. Wprowadzenie Stanu wojennego w Polsce wywołało ogromny oddźwięk w świecie. Przywódcy wielu państw demokratycznych potępili akcje wojskową przeciw społeczeństwu polskiemu, Kościół aktywnie włączył się do pomocy charytatywnej, prawnej i duszpasterskiej stając w obronie obywateli polskich, w obronie Solidarności.

Stan wojenny został zawieszony 31 XII 1982, zniesiony 22 VII 1983.


poniedziałek, 16 listopada 2009

V Ogólnopolski Konkurs Wiedzy o UE„GWIEZDNY KRĄG"


V Ogólnopolski Konkurs Wiedzy o Unii Europejskiej „GWIEZDNY KRĄG"

Szanowni Nauczyciele, Drodzy Uczniowie!

Urząd Miejski w Słupsku ma przyjemność zaprosić Państwa do udziału w Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy o Unii Europejskiej

"GWIEZDNY KRĄG"

Na zaproszenie Pana Rafała Kuligowskiego – prezesa Słupskiego Stowarzyszenia Europejczyk i głównego pomysłodawcę dotychczasowych edycji konkursu Stowarzyszenie Wspólnota Samorządowa Województwa Mazowieckiego jest partnerem konkursu oraz pełni funkcję koordynatora regionalnego na terenie województwa mazowieckiego.

Celem Konkursu jest propagowanie idei Zjednoczonej Europy wśród młodzieży szkół ponadgimnazjalnych na terenie Rzeczypospolitej Polskiej.

Konkurs składa się z trzech etapów – lokalny, regionalny, ogólnopolski.

• Etap lokalny składa się z testu złożonego z 20 pytań jednokrotnego wyboru. Test dostarczony jest Szkolnej Komisji Konkursowej złożonej z 3 nauczycieli prowadzących zajęcia w szkole, która zgłosiła się do uczestnictwa w Konkursie do 9 grudnia 2009r przez Regionalne Komisje Konkursowe.

• W etapie regionalnym udział biorą trzyosobowe drużyny z każdej szkoły, która zgłosiła chęć uczestnictwa w Konkursie oraz wyłoniła drużynę na podstawie testu z etapu szkolnego.

• Etap ogólnopolski obędzie się 18 marca 2010 roku w sali Konstytucji 3-ego maja Urzędu Miejskiego w Słupsku. Nad prawidłowym przebiegiem rozgrywek finałowych będzie czuwać jury.

Więcej informacji na:
Zainteresowane szkoły proszę o kontakt w celu potwierdzenia uczestnictwa:

koordynator regionalny: Marcin KUŹMA
e – mail: marcin.kuzma@hotmail.com
tel. 0 600 498 550

Na zwycięzców Konkursu czekają atrakcyjne nagrody!!!

niedziela, 15 listopada 2009

W kolejce do UE cz. III- Integracja Szwajcarii



W poprzednich dwóch tekstach starałem się przybliżyć procesy integracyjne Chorwacji, Macedonii (cz. I) i Turcji (cz. II) z Unią Europejską. W trzeciej części skupie się na Szwajcarii. Przypadek tego kraju diametralnie różni się od dotychczas opisywanych. Władze zarówno w Zagrzebiu, Skopje jak i Ankarze dążą do zacieśniania współpracy z UE, ubiegają się o pełną integrację. Podobnie jest z mieszkańcami tych trzech krajów, którzy w większości są za wstąpieniem do unii. Państwa te chcą i starają się o akcesje, natomiast Szwajcaria już dawno mogłyby być w unii, jednak mieszkańcy opowiadają się przeciwko temu.

Co do Szwajcarii nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest to państwo europejskie. Niezależnie czy pod uwagę weźmiemy kryterium geograficzne czy kulturowe. Jak pamiętamy Turcja nie do końca spełnia te warunki. Wystarczy rzut oka na mapę europy i widzimy, że dookoła otoczona jest krajami należącymi do UE. Jest pewnego rodzaju enklawą na starym kontynencie.

Może wydawać się to bardzo dziwne, że tak rozwinięty i bogaty kraj nie chce ścisłej współpracy w ramach Wspólnoty Europejskiej. Ale to nie prawda, szwajcarzy są jak najbardziej za współpracą. Nie są odizolowaną enklawą na kontynencie. O żadnej izolacji nie ma tu mowy, wręcz przeciwnie, Szwajcaria to jeden z najważniejszych partnerów handlowych UE. Około 80 proc. importu pochodzi z państw członkowskich Unii, zaś około 60 proc. eksportu Szwajcarii jest kierowane na rynek UE. „Integracja bez członkostwa”, tak najczęściej określane są stosunki pomiędzy Bernem a Brukselą.

Głównymi powodami braku formalnego przystąpienia do UE w przypadku Szwajcarii jest specyficzne przywiązanie mieszkańców do neutralności. Państwo to od kongresu wiedeńskiego z 1815 roku jest uznawane za niepodległe. Poza tym szwajcarzy nie palą się do podporządkowywania Brukseli, która wymusiłaby wiele zmian wewnętrznych w tym kraju. Szwajcaria jest na tyle dobrze prosperującym państwem, z dobrą sytuacją gospodarczą, że nie potrzebuje pomocy z zewnątrz.

Szwajcaria od 1960 roku jest członkiem Europejskiej Strefy Wolnego Handlu, a od 1963 roku członkiem Rady Europy. W połowie 1992 roku rząd w Bernie osiągnął porozumienie z Unią Europejską w sprawie członkostwa tego kraju w Europejskim Obszarze Gospodarczym. Jednak ostateczną decyzję, jak to jest w zwyczaju szwajcarów, podjąć miał naród. I tak, pod koniec 1992 roku w ogólnonarodowym referendum odrzucono porozumienie. Kolejne referendum, w ramach inicjatywy „Yes to Europe!”, odbyło się 4 marca 2001 roku, ale i tym razem przeciwnicy akcesji zwyciężyli.

Ramy prawne obustronnych stosunków wyznacza umowa o wolnym handlu między Europejską Wspólnotą Gospodarczą a Konfederacją Szwajcarską z 1972 roku oraz dwa pakiety umów sektorowych. Pierwszy pakiet podpisano w 1992 roku, a wszedł w życie w czerwcu 2002 roku. Dotyczy on, swobody przemieszczania się, transportu lądowego i lotniczego, współpracy naukowo- technicznej, zamówień publicznych, handlu produktami rolniczymi. Drugi pakiet podpisany w 2004 roku mówi o dwustronnej współpracy w dziedzinie statystyki, udziału Szwajcarii w Schengen, regulacji dotyczących wspólnej polityki azylowej, zwalczania oszustw podatkowych, opodatkowania oszczędności, handlu przetworzonymi towarami rolnymi, uczestnictwa Szwajcarii w Europejskiej Agencji Środowiska. Drugi pakiet został podpisany, ale nie wszystkie umowy weszły w życie.

O udziale Szwajcarii w strefie Schengen mieszkańcy tego kraju zdecydowali w 2005 roku, oczywiście w referendum. Za opowiedziało się 54,6 proc. uprawnionych do głosowania. Od końca 2008 zniesiono kontrolę paszportową, jednak zapewniony został jedynie swobodny przepływ osób. Szwajcaria nadal nienależny do strefy unii celnej, przez co na granicy towary są kontrolowane.

Z jednej strony stosunki między Szwajcarią a Unią Europejską są coraz bliższe, jest coraz więcej dziedzin w których zawierane są konkretne umowy, aczkolwiek z drugiej strony wcale to nie musi oznaczać, że szwajcarzy dążą do akcesji z UE. Trafnie podsumowała obustronne stosunki Christa Markwalder (z organizacji Nowy Szwajcarski Ruch Europejski) "Każde porozumienie z Brukselą zbliża po trochu Szwajcarię do Unii oddalając jednocześnie możliwość ewentualnej integracji". Skoro Unia traktuje Szwajcarię w uprzywilejowany sposób, to ci nie czują potrzeby formalnego wiązania się w struktury wspólnotowe. Akcesja narzucałaby im regulacje prawne, które nie są w interesie tego państwa. M.in. UE narzeka na niskie podatki w Szwajcarii, przez co firmy z krajów członkowskich uciekając przed wyższymi podatkami we wspólnocie, przenoszą swoje siedziby.

Szwajcarów do akcesji nikt nie zmusi. Nie raz już doprowadzali do wściekłości unijnych przywódców. Na okrągło padają oskarżenia pod adresem raju podatkowego w środku europy o pranie brudnych pieniędzy. Aczkolwiek niemożna się za bardzo dziwić, że nie chcą zmiany swojej polityki. Od dziesięcioleci prowadzą politykę opartą na neutralności i dobrze na tym wychodzą. Podobnie jak po II wojnie światowej (w której nie brali czynnego udziału), gdzie wszyscy dookoła borykali się z ogromnymi problemami, a Szwajcarzy się bogacili, tak i teraz na neutralności zyskują więcej niż w przypadku akcesji z UE.

Źródło: ec.europa.eu, psz.pl, cafebabel.com, berno.polemb.net, mapa: wikipedia.pl

Tekst mojego autorstwa ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/

czwartek, 12 listopada 2009

Ucieczka posła z Sejmu do samorządu.


Wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe. Co prawda został jeszcze prawie rok, ale coraz częściej temat ten pojawia się w mediach. Będą to specyficzne wybory z tego względu, iż na koniec 2010 roku zaplanowane są również wybory prezydenckie. Ta kampania z pewnością przyćmi zmagania w wyborach lokalnych, ale jedynie w ogólnopolskich mediach, które potrzebują show na „najwyższym poziomie”. Na szczeblu lokalnym ważne będzie co innego. Toczyć się będzie zażarta walka o prezydentury miast, o stanowiska w radach itd. Warto również przypomnieć, że w 2011 roku odbędą się wybory do Sejmu i Senatu.

W wyborach samorządowych wystartują „starzy samorządowcy”, tj. osoby, które od kilku już kadencji obdarzane są społecznym zaufaniem, oraz kandydaci, którzy chcą rozpocząć swoją karierę polityczną. Będą też oczywiście bezimienne zastępy zapełniające listy komitetów wyborczych, bez większych szans, a czasem nawet chęci samego kandydata na wygraną. Fakt, iż sprawdzenie się w samorządzie, w działalności lokalnej, jest dobrą drogą do awansu na wyższe szczeble, jest powszechnie znany. Można wymienić wielu polityków, którzy rozpoczynali swoją karierę właśnie od najniższego szczebla samorządu terytorialnego, a teraz grają pierwsze skrzypce.

W przyszłorocznych wyborach lokalnych będziemy świadkami odwrotnej sytuacji. Obecnie urzędujący posłowie wystartują w wyborach samorządowych. Przynajmniej tak zapowiedziało kilku z nich. Jak donosi Rzeczpospolita, Marek Wikiński (SLD - Radom), Joachim Brudziński (PiS - Szczecin), Mirosław Sekuła (PO - Zabrze), Zbigniew Girzyński (PiS - Toruń) i Eugeniusz Kłopotek (PSL - Bydgoszcz), będą chcieli zawalczyć o fotele prezydentów miast. Do tego dojść mogą jeszcze: poseł PO Ireneusz Raś, z PiS Marzena Drab, czy Łukasz Zbonikowski. Lista ta może się jeszcze wydłużać.

Co ich skłoniło do takich kroków? Zasiadanie w Sejmie to przecież prestiż, większe pieniądze i możliwości… Ale z tym, wyżej wymienieni posłowie nie do końca się zgadzają. Jak czytamy w Rzeczpospolitej z 03 listopada, posłowie swoją decyzję ubiegania się o prezydentury miast argumentują następująco: Eugeniusz Kłopotek- „Prestiż posła już upadł, głównie za sprawą tabloidów. Samorząd Polacy cenią bardziej. Zgodnie z zasadą: koszula bliższa ciału”, Marek Wikliński- „Prezydent ma większą moc sprawczą niż poseł w Sejmie.”, Marek Sekuła- „Praca w samorządzie przynosi realne i widoczne efekty.”, Joachim Brudziński- „Bycie prezydentem miasta o takim potencjale jak Szczecin byłoby dla mnie ogromnie satysfakcjonujące. Nie miałbym problemu, żeby dla tej funkcji zrezygnować z Sejmu”.

Bycie posłem traci na prestiżu, ponieważ zasiadający w ławach posłowie służą swoim partią za tzw. „maszynki do głosowania”. Jeśli w sejmie odbywają się głosowania to dostają oni instrukcje jak mają postępować, a co warto podkreślić, muszą tak robić, bo w przeciwnym razie narażą się szefostwu partii. Może niektórzy nazwą to, potrzebną do właściwego funkcjonowania, dyscypliną partyjną, ale każdy poseł ma chyba swój rozum i jest w stanie samodzielnie podejmować decyzje. Szeregowi posłowie dostają swoją szansę wypowiedzenia się na forum parlamentarnym, o ile w ogóle chcą, ale zazwyczaj występują w umówieniu tych mniej istotnych dla ogółu ustaw. Przemawiają do praktycznie pustej sali, a nawet, gdy już tam ktoś w tym momencie siedzi to albo czyta gazetę, albo śpi. Szeregowy poseł nawet, jeśli jest bardzo ambitny, to bez namaszczenia szefa partii nie ma szans się przebić, zaistnieć. Tzn. może zabłysnąć, być na ustach wszystkich, ale tylko wtedy, gdy będzie prowodyrem skandalu czy afery. A ambitnej osobie raczej nie o to chodzi.

Jeśli wierzyć argumentacji posłów, którzy chcą opuścić ul. Wiejską i zamienić mandat posła na prezydenturę miasta to trzeba im pogratulować. Starają się zburzyć obraz posła jako nieroba. Nie każdego stać, aby na takie poświęcenie, zdecydować się na taki wybór. Przecież zamiast harować w ratuszu miejskim, można sobie bezpiecznie, bezstresowo zasiadać w ławach poselskich i nic nie robić. Bo tak zazwyczaj postrzegamy posłów. Ja się z tym nie do końca zgadzam. Nie każdy z nich to leń. Owszem w zdecydowanej większości pozbawieni są idei służby dla narodu i patrzą przez pryzmat własnej kariery, ale są posłowe, którzy starają się o względy swoich wyborców i choćby prężnie działają w swoim okręgu wyborczym. Z Mazowsza mógłbym wymienić kilku takich posłów.

Czy faktycznie wystartują, a jeśli tak to czy wygrają okaże się pod koniec przyszłego roku. A trochę później dowiemy się czy zrobili to, bo faktycznie chcą działać, mieć większą możliwość decydowania, czy po prostu startując w wyborach parlamentarnych w 2011 roku, chcą mieć zapewnioną rezerwową posadę na kolejne kilka lat…

Źródło: rp.pl,
Fot.: sejm.gov.pl

Tekst mojego autorstwa ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/

wtorek, 10 listopada 2009

Seminarium Samorządowe - "JOW" - 17 listopada


Stowarzyszenie Wspólnota Samorządowa Województwa Mazowieckiego

zaprasza na

I spotkanie w ramach projektu Seminarium Samorządowe.

Tematem spotkania będzie kwestia związana ze zmianą ordynacji wyborczej do Sejmu i samorządu terytorialnego. Wśród zaproszonych gości są: Pan poseł Maciej Płażyński, Pan poseł Czesław Mroczek, Pan poseł Bogusław Kowalski oraz Pan poseł Janusz Piechociński.
17 listopada, godz. 18:00, Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, VIII piętro, sala 844

Partner Strategiczny:

Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych
oraz
Wszechnica Polska – Szkoła Wyższa TWP w Warszawie


JOW – Jednomandatowe Okręgi Wyborcze – czy jest szansa na wprowadzenie takiego rozwiązania do naszego systemu wyborczego? Czy jest miejsce na powszechne wybory radnych w okręgach jednomandatowych, odbywających się w jednej turze, bez progów wyborczych i bez przywilejów dla ogólnopolskich komitetów wyborczych oraz wprowadzenia bezpośrednich wyborów starosty powiatu i marszałka województwa?

OPIS PROJEKTU:

Seminarium Samorządowe organizowane przez stowarzyszenie Wspólnota Samorządowa Województwa Mazowieckiego wychodzi naprzeciw oczekiwaniom społeczności lokalnych tworząc nowoczesną płaszczyznę do wymiany poglądów przez ludzi zaangażowanych w życie publiczne, w tym w szczególności samorządowców i lokalnych aktywistów.

Seminarium Samorządowe to cykl spotkań w centrum m.st. Warszawy (Pałac Kultury i Nauki) poświeconych sprawom samorządu terytorialnego, a zwłaszcza problemom mieszkańców. Jednym z głównych celów inicjatywy jest chęć edukacji i uświadamiania społeczeństwa o kwestiach związanych z ich bezpośrednim otoczeniem. Jakie mają prawa i obowiązki oraz jak konsekwentnie egzekwować je od odpowiednich organów. Ponadto w ten oto sposób zostaje utworzona platforma dla liderów samorządowych posiadających mandat społeczności lokalnych i regionalnych, aby usprawnić współdziałanie w zakresie budowy silnego samorządu.

Powstanie takiej płaszczyzny pozwoli na utworzenie kompendium wiedzy dla społeczności lokalnej na temat problemów dotyczących dzielnicy, miasta, gminy, powiatu czy województwa oraz pozwoli na efektywniejszą realizację zadań wynikających z obowiązków radnego, wójta, burmistrza, starosty czy prezydenta miasta.


niedziela, 8 listopada 2009

Obchody 91 rocznicy odzyskania niepodległości w Warszawie.

Miasto st. Warszawa zaprasza w Święto Niepodległości 11 listopada, na inscenizację historyczną „Warszawa wita Komendanta” i defiladę historyczną. Traktem Królewskim przemaszerują rekonstruktorzy w mundurach, z bronią i w pojazdach w jakie wyposażone było wojsko polskie w latach 1918-45.

Po zakończeniu oficjalnych uroczystości państwowych w 91. rocznicę odzyskania niepodległości, przed Grobem Nieznanego Żołnierza na pl. Józefa Piłsudskiego, o godz. 13.10, na scenie (ul. Karasiewicza-Tokarzewskiego przy Krakowskim Przedmieściu) rozpocznie się rekonstrukcja wydarzeń z 1918 roku. Komendant Józef Piłsudski (w tej roli tradycyjnie J. Zakrzeński) odczyta historyczną odezwę do żołnierzy. Następnie w powozie, w towarzystwie świadków tamtych wydarzeń - księcia Zdzisława Lubomirskiego, arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego oraz hrabiego Stanisława Ostrowskiego - wyruszy na czele kolumny rekonstruktorów, którzy przemaszerują Traktem Królewskim. Poprzedzą ich pododdziały współczesnego Wojska Polskiego, policji oraz orkiestra.

Defilada zakończy się w Muzeum Wojska Polskiego, które od godz. 10.00 do 20.00 zaprasza na dzień otwarty i zwiedzanie ekspozycji w ramach przygotowanego specjalnie na obchody 11 listopada projektu pt.:„Dotknij Niepodległości”. Niedaleko muzeum (przed gmachem GPW u zbiegu Nowego Światu i Al. Jerozolimskich) będzie można oglądać wyposażenie check pointu polskiego wojska z Iraku (więcej: http://www.muzeumwp.pl/).

W defiladzie przejdzie 350 pasjonatów z grup rekonstrukcji historycznej z całej Polski. Atrakcją będzie udział zabytkowych pojazdów z okresu 1939-1945.

Ciekawą prezentację będzie miała kolumna Policji Państwowej w historycznych mundurach sprzed 1939 roku W tym roku zobaczymy policjantów konnych, obsługę samochodu pancernego Policji Państwowej, policyjnego motocyklistę na polskim „Sokole”. Udział tej formacji w defiladzie to przypomnienie przypadającej w tym roku 90. rocznicy powstania Policji Państwowej.


Źródło: um.wawrszawa.pl

sobota, 7 listopada 2009

MiFID-owy galimatias


MiFID (Markets in Financial Instruments Directive) to krok w stronę integracji europejskich rynków kapitałowych. Podstawą jest grupa 3 aktów prawnych wydanych przez unijne instytucje. Regulacje mają na celu, przede wszystkim, ujednolicenie przepisów prawnych i procedur dla usług finansowych na terenie Unii Europejskiej oraz Islandii, Norwegii i Lichtensteinu.


Firmy inwestycyjne mogą prowadzić działalność na terenie Unii bez spełniania dodatkowych wymogów lokalnych, ma to doprowadzić do zwiększenia konkurencyjności oraz stworzeniu korzystniejszych warunków inwestowania w krajach członkowskich.

Co MiFID oznacza dla inwestorów?

Dyrektywa wprowadza pojęcie „najlepszego wykonania” (best execution). Oznacza to, że na firmy inwestycyjne zostaje nałożony obowiązek działania w najlepiej pojętym interesie klienta. W trakcie realizacji zleceń priorytetem ma być dążenie do uzyskania możliwie najlepszych wyników dla inwestora. MiFID to także wymogi informacyjne: klient musi być świadomy prowadzonej przez firmę polityki realizacji zleceń, nie wspominając już o skali ponoszonego ryzyka. Regulacja wprowadza podział klientów przedsiębiorstw inwestycyjnych. Kategoryzacja została wprowadzona w oparciu o ocenę doświadczenia inwestycyjnego oraz wiedzy z tej dziedziny. Pozwoli to na dostosowanie oferty do potrzeb klienta, nie, jak do tej pory, nabywcy do instrumentu finansowego.

Odpowiednim grupom zapewniony zostanie adekwatny poziomu ochrony. Idąc dalej, makler, doradca, musi upewnić się czy oferowany instrument finansowy jest odpowiedni dla klienta i powinien się znaleźć w strukturze jego portfela inwestycyjnego. Miejmy nadzieję, odejdą w niepamięć sytuacje, kiedy nabywca, szukający „ciepłej” lokaty dla swoich oszczędności, zostaje uraczony ryzykownym instrumentem, nie rozumiejąc nawet jego konstrukcji, czy nie mając pojęcia o ryzyku. MiFID wymaga by klient rozumiał charakter usługi, na która się decyduje. W polskich instytucjach finansowych już dziś klienci wypełniają szczegółowe kwestionariusze, służące ocenie ich doświadczenia i świadomości. Faktem jest, że daleko owym testom do doskonałości, inwestor wypytywany szczegółowo o swój stan materialny, stan oszczędności, nerwowo szuka drogi na skróty, jednak, w każdym razie sprawy idą w dobrym kierunku.

Rozszerzenie zasady jednolitego paszportu wyrównuje możliwości dostępu do rynków na terenie krajów członkowskich. Firma, która uzyska uprawnienia do działalności inwestycyjnej w swoim państwie, będzie mogła prowadzić działalność, oferować swoje usługi na terenie całej UE. Państwa nie będą już miały możliwości nakładania swoich zasad. Taka standaryzacja ma przyśpieszyć rozwój rynków oraz zwiększyć ich konkurencyjność. Przedsiębiorstwa inwestycyjne mają obowiązek informowania klientów o przeprowadzonych zleceniach oraz archiwizacji wszystkich danych na temat transakcji (przynajmniej 5 lat).

Warto czekać

Regulacje MiFID mogłyby funkcjonować w Polsce już od 1.11.2007. Czekaliśmy na implementację dwóch unijnych dyrektyw dwa lata. Dlaczego? Ze względu na słynną aferę gruntową i wcześniejsze wybory, rząd, już spóźniony, złożył projekt ustawy wprowadzającej do polskiego systemu prawnego europejskie standardy rynków kapitałowych dopiero 7. 11. 2007. Jednak to nie był koniec kłopotów z wdrożeniem MiFID. W trakcie późniejszych prac nad projektem, akt został „wzbogacony” o poprawkę zobowiązującą NBP do zbycia akcji Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Miało mieć to związek z planowaną prywatyzacją warszawskiej giełdy, aczkolwiek nie miało żadnego logicznego powiązania z faktycznym celem uchwalanej ustawy, tj. implementacją dyrektyw MiFID. Przepis wtrącony w projekt został zakwestionowany przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, z uzasadnieniem, że naruszona zostaje konstytucyjna zasada niezależności NBP. We wrześniu 2008 Prezydent skierował, uchwaloną przez sejm, ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. W sierpniu tego roku, TK orzekł niezgodność zakwestionowanych przepisów z Konstytucją. W uzasadnieniu sędziowie wskazali, że rząd w czasie prac nad projektem nie wziął pod uwagę opinii EBC, który odniósł się negatywnie do polskiego pomysłu „dodatku” implementacyjnego.

Lepiej późno niż wcale

W końcu doczekaliśmy się. 29.09.2009 Prezydent podpisał Ustawę o zmianie ustawy o obrocie instrumentami finansowymi oraz niektórych innych ustaw. Krajowy porządek prawny zostanie dostosowany do regulacji unijnych. Rynek czeka jeszcze na odpowiednie rozporządzenia wykonawcze, które wydać ma Minister Finansów. Regulacje dotyczyć będą firm inwestycyjnych i innych instytucji finansowych.

Znając już historię opornego wprowadzania regulacji unijnych dotyczących obsługi i działania europejskich rynków kapitałowych, do polskiego systemu prawnego, nasuwa się pytanie jak wyglądałaby sytuacja wielu setek firm, które utopiły swój kapitał w opcjach walutowych. Czy doradcy działający zgodnie z wymogami MiFID mogliby oferować ryzykowne instrumenty przedsiębiorcom nie rozumiejącym mechanizmu ich działania? Raczej nie. Dziś firmy inwestycyjne bronią się, ze ich klienci byli informowani o ryzyku, które ponoszą. Czy aby na pewno? Czy informacja o strukturze ryzyka przedstawiona w sposób zawiły, niedostosowany do poziomu doświadczenia inwestycyjnego klienta, bagatelizowana przez doradcę, ma jakąkolwiek wartość?

Analiza Deloitte

Dziś wiele firm inwestycyjnych działających w Polsce deklaruje zgodność jakości świadczonych usług z wymogami europejskich standardów, mimo, że do tej pory nie były do tego zobligowane. Firma doradcza Deloitte przeprowadziła badania, wysyłając „tajemniczego klienta” do oddziałów banków. Celem było sprawdzenie czy praktyki bankowe są zgodne z zaleceniami dyrektyw oraz jaki jest stan gotowości sektora do wdrożenia regulacji. Wyniki nie napawają optymizmem. Na ich podstawie można powiedzieć, że w Polsce nadal doradca inwestycyjny zachowuje się raczej jak tryb nastawiony na prowizje ze sprzedaży niż na osiągnięcie dobrych wyników dla inwestorów. Niestety, usługom daleko jeszcze do, chociażby, miana profesjonalnych. Przykłady?

Aż 84% pytanych doradców sprzedając produkt przytacza w argumentacji potoczne opinie zamiast opierać się na konkretnych danych.

64% doradców łagodnie sugerowało klientowi rezygnację z przeczytania prospektów i oświadczeń o ryzyku, aby przyśpieszyć zawarcie transakcji.

56% doradców nie podaje klientowi informacji o ryzyku związanym ze sprzedawanym produktem, bądź nakłania klientów do ryzykowniejszych instrumentów wbrew deklarowanej przez nich niechęci do ponoszenia ryzyka inwestycyjnego.

Źródło: Deloitte

MiFID zbyt późno w Polsce?

Regulacje MiFID pojawiają się w Polsce stanowczo zbyt późno. Z pewnością 2-letnie opóźnienie będzie miało jeszcze przez jakiś czas swoje konsekwencje. Implementacja unijnych rozwiązań przebiegła nieprawidłowo. Jednak nie to, według mnie, jest w tej sytuacji najgorsze. Po raz kolejny uwypukla się nieefektywność polskiego prawa. Czy tylko przyjmowanie unijnych regulacji ochroni konsumentów? Przecież, jeszcze przed wydaniem dyrektyw, instytucje inwestycyjne obowiązywało prawo regulujące rynek kapitałowy. Jaka była jakość i skuteczność tych norm? Znikoma.

Historia opcji walutowych i utopionych w nich przedsiębiorców, to najlepszy przykład, a niestety nie jedyny. Wolna amerykanka oraz fakt dynamicznego rozwoju rynków instrumentów finansowych, pochodnych, doprowadziły do tego, że polskie rynki inwestycyjne zasługują na miano stajni Augiasza. Efekt jest taki, że zamiast zdrowego rozwoju, rynki kapitałowe mają zapewnioną niechęć potencjalnych inwestorów. Przedsiębiorcy, czy klienci detaliczni, którzy do tej pory zdążyli nabyć doświadczenie inwestycyjne, zdolność obracania instrumentami, świadomość struktur ryzyka z pewnością nie zniechęcą się, jednak jeszcze przez kilka lat, działalność inwestycyjna będzie postrzegana przez ogół społeczeństwa jako „czarna magia” czy zwyczajny hazard, a przecież odpowiedzialne zachowania i znajomość mechanizmów przynoszą korzyści nie tylko inwestorom, ale są jedną z sił napędowych dla całej gospodarki.

Tekst autorstwa Katarzyny Szczepaniak ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/

środa, 4 listopada 2009

Program społeczno- politycznej aktywizacji młodzieży

      

Program społeczno-politycznej aktywizacji młodzieży z terenu Mazowsza

„Tutaj mieszkamy. Tutaj działamy!”

Program „Tutaj mieszkamy. Tutaj działamy!” jest ciekawą szansą dla młodzieży na zdobycie wiedzy i doświadczenia w realizacji projektów. Od tego roku rozpocznie się jego realizację w trzech gminach na Mazowszu: Piastowie, Płocku i Iłowie. Młode osoby mają w sobie ogromny potencjał, energię oraz chęć do działania. Młodzież jest pełna pasji, talentów i pomysłów, których często nie ma okazji realizować, ze względu na brak wiedzy, odpowiednich środków, a przede wszystkim osób, które by wspierały młodych. Dlatego celem programu jest sprawienie, aby młodzi ludzie chcieli aktywnie włączyć się w życie swoich społeczności lokalnych. Program stwarza im jedyną w swoim rodzaju szansę poczucia odpowiedzialności za społeczność, w której żyją i daje możliwość działania. Dzięki udziałowi w programie jego uczestnicy zostaną wyposażeni w odpowiednią wiedzę i umiejętności niezbędne do zainicjowania i prowadzenia obywatelskich projektów. Program wesprą wieloletni działacze samorządowi – lokalni liderzy, którzy podzielą się z młodzieżą swoją wiedzą i doświadczeniami oraz będą opiekunami i mentorami lokalnych projektów prowadzonych przez młodzież.

Realizacja programu składa się z dwóch etapów. W pierwszym przeprowadzimy szereg interaktywnych warsztatów, na których młodzi uczestnicy dowiedzą się dlaczego warto być świadomym obywatelem, na czym polega idea samorządności, jak zostać liderem w zespole oraz jak zarządzać projektem młodzieżowym. W tym czasie będą mieli również okazję spotkać ciekawych ludzi, wieloletnich praktyków związanych z samorządem, którzy pokażą im, jak mogą wpływać na to, co się dzieje w ich otoczeniu. W drugim etapie, po ukończeniu warsztatów, nowo zdobytą wiedzę i umiejętności młodzież będzie miała szansę wykorzystać w praktyce i wraz z grupą znajomych otrzymać dofinansowanie na realizację młodzieżowego projektu lokalnego.

Cele:

• Zwiększenie aktywności młodzieży w życiu społeczności lokalnej,

• Zdobycie wiedzy na temat funkcjonowania samorządu oraz zarządzania projektem,

• Wzmocnienie poczucia młodych ludzi, że mogą mieć realny wpływ na swoje otoczenie, że mogą coś zmienić, a ich głos się liczy,

• Zdobycie przez młodzież umiejętności pracy metodą projektową oraz narzędzi umożliwiających podejmowanie przez nich inicjatyw lokalnych,

• Rozwój umiejętności interpersonalnych i społecznych młodzieży poprzez pracę w grupie oraz realizację projektów na rzecz społeczności lokalnej.

poniedziałek, 2 listopada 2009

Praska Kawiarnia Obywatelska

Zapraszam do udziału w „Praskiej Kawiarni Obywatelskiej”. Szczegóły poniżej:

W czwartek 5 listopada 2009 roku o godz. 18:00 zapraszamy do Centrum Promocji Kultury przy ul. Podskarbinskiej 2 do Praskiej Kawiarni Obywatelskiej na spotkanie z okazji 20-lecia powstania samorządu na Pradze Południe.

W programie:

- spotkanie z twórcami Komitetu Obywatelskiego,
- prezentacja multimedialna pt. „Jak zmieniała się Dzielnica w latach 1989 – 2009”,
- spotkanie z Burmistrzem Dzielnicy Praga Południe, który opowie co ciekawego powstanie na Pradze w najbliższym czasie,
- dyskusja „Co może i czym się zajmuje samorząd Dzielnicy”.

Źródło: www.pragapld.waw.pl

niedziela, 1 listopada 2009

Nowelizacja ordynacji wyborczej zgodna z Konstytucją.


Trybunał Konstytucyjny orzekł (28.10.2009r.), że nowelizacja ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego wprowadzająca m.in. dwudniowe głosowanie jest zgodna z ustawą zasadniczą. Ustawa z dnia 12 lutego 2009 r. o zmianie ustawy o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, ustawy o referendum ogólnokrajowym oraz ustawy - Ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego, została skierowana na początku marca tego roku do TK na wniosek Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

Prezydent wstrzymał wejście w życie ustawy, głównie z powodu zbyt późnego uchwalenia jej przez Parlament. Zdaniem Lecha Kaczyńskiego naruszono obowiązek zachowania odpowiedniej vacatio legis. W uzasadnieniu wniosku do TK czytamy: „Z art. 2 Konstytucji statuującego zasady państwa prawnego wynika konieczność stosowania odpowiedniego terminu wejścia w życie ustawy. Wymagania co do długości okresu vacatio legis wiążą się z rodzajem materii, którą ustawa reguluje. Trybunał Konstytucyjny w swoim orzecznictwie w zakresie zmian prawa wyborczego odwołując się do standardów zachowania odpowiedniej vacatio legis w prawie wyborczym wskazał, że (swoistym minimum minimorum) powinno być uchwalanie istotnych zmian w prawie wyborczym (…), co najmniej sześć miesięcy przed kolejnymi wyborami, rozumianymi nie tylko jako sam akt głosowania, ale jako całość czynności objętych tzw. kalendarzem wyborczym.”

W uzasadnieniu swojego wyroku o zgodności ustawy TK jednocześnie wytknął, przychylając się do wątpliwości Prezydenta, że uchwalenie ustawy na kilka miesięcy przed wyborami do PE, nie były w tamtym momencie zgodnie z art. 2 Konstytucji.

Kolejną wątpliwość Lecha Kaczyńskiego odnośnie niekonstytucyjności przepisów dotyczących tzw. „ciszy wyborczej” również odrzucił. Ale jak czytamy na stronie Prezydenta, Trybunał Konstytucyjny „wyjaśnił przy tym, że choć przepisy te są sformułowane w sposób nieprecyzyjny, to jednak stopień ich wadliwości nie uzasadnia stwierdzenia ich niezgodności z art. 2 Konstytucji. Jednocześnie Trybunał zwrócił uwagę Sejmowi na konieczność precyzyjnego formułowania uchwalanych przepisów.”

Teraz ma zostać zaproponowany nowy projekt zmian w ordynacjach wyborczych zarówno w wyborach parlamentarnych, prezydenckich jak i samorządowych. Główne zmiany to możliwość oddawania głosów przez dwa dni, a osoby niepełnosprawne mają mieć umożliwione głosowanie przy pomocy pełnomocnika. Do tego może dojść jeszcze możliwość łączenia wyborów i głosowania korespondencyjnego. Szef klubu Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna zapowiedział, że w ciągu miesiąca zaproponowany zostanie nowy projekt. A wszystko to by umożliwić jak największej liczbie osób możliwość głosowania, jak najszerszy udział obywateli w wyborach.


Osobiście popieram rozwiązania umożliwiające łatwiejsze głosowanie osobom niepełnosprawnym, faktycznie trzeba coś w tej materii zrobić. Ciekawie jest to rozwiązane np. na Ukrainie. Biorąc udział w wyborach parlamentarnych w tym kraju pod koniec 2007 roku jako niezależny obserwator, kontrolowałem wybory nie tylko w lokalach wyborczych, ale i chodziłem z komisją, składającą się z dwóch osób, po domach. Komisja z małą urną i kartami do głosowania wybierała się do tych mieszkańców, którzy ze względu na swój wiek, czy chorobę nie byli w stanie opuścić domu. Wcześniej takie osoby, przy pomocy bliskich, musiały zgłosili chęć udziału w wyborach. Takie rozwiązanie zastosowano też w innych państwach, np.: na Litwie, Łotwie, czy Estonii.

Mam już wątpliwości co do dwudniowego głosowania. Informacja, że wybory odbędą się w daną niedzielę nie jest ogłaszana z dnia nadzień, wiemy o tym dobrych kilka tygodni wcześniej. Dlatego zdecydowana większość z nas może tak sobie zaplanować weekend by w godzinach otwarcia lokali wyborczych w niedzielę udać się do nich. Jeśli całą wyborczą niedzielę będziemy przebywać z dala od swojego miejsca zamieszkania, to też zazwyczaj wiemy o tym wcześniej. Możemy złożyć wniosek o możliwość głosowania w innym lokalu wyborczym. Dwa dni wyborcze to też dodatkowe koszty. Według Państwowej Komisji Wyborczej zwiększyłoby to koszty o około 20 proc.

Źródło: prezydent.pl, pb.pl,

Fot 1: http://www.prague.polemb.net/gallery/obrazki/Wybory.jpg
Fot 2:Tzw. „Wędrująca urna wyborcza” na Ukrainie

Tekst mojego autorstwa ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/