środa, 17 czerwca 2009

Reforma szkolnictwa wyższego.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego skierowało w poniedziałek (15.05.2009r.) do konsultacji społecznych i międzyresortowych założenia do nowelizacji ustawy- „Prawo o szkolnictwie wyższym oraz ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki”. Propozycje wywołały ożywioną dyskusję wśród polityków, ludzi nauki i co oczywiste, wśród samych studentów. Co do faktu, iż reforma szkolnictwa wyższego jest potrzebna nie ma większych wątpliwości, jednak pomysłów na to jak je zreformować jest już wiele. Tym bardziej znajdzie się jeszcze więcej osób, które dany pomysł krytykują, ale już konkretnych rozwiązań nie znajdują. Bo tak naprawdę złoty środek, taki by wszyscy byli zadowoleni, nie jest możliwy do osiągnięcia. Należy jednak zastanowić się czy zmiany na poziomie mikro przeniosą pożądany efekt? Może lepiej opracować modyfikację globalnego systemu zarządzania szkolnictwem wyższym, zamiast dopracowywać jedynie szczegóły obecnej, przestarzałej formy organizacyjnej polskiego szkolnictwa.


Co budzi największe kontrowersje?


1) Koniec studiowania na wielu kierunkach.

Oczywiście od razu trzeba wyjaśnić, że nikt nie chce wprowadzać zakazu studiowania na dwóch, czy więcej, kierunkach. W projekcie nowelizacji ustawy jest zapis, iż na uczelni publicznej za darmo będzie można studiować tylko jeden kierunek, natomiast za kolejne trzeba będzie zapłacić. Projekty zakładają m.in. określenie limitu punktów ECTS uprawniających do darmowych studiów, przekroczenie pułapu 300 punktów (co byłoby konieczne przy drugim kierunku) będzie wiązało się z dodatkowymi opłatami. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony więcej młodzieży miałoby szanse dostać się na państwową uczelnie wyższą, kształcić się nie ponosząc większych kosztów na edukację, a oszczędzone pieniądze przeznaczać na pomoce dydaktyczne. Z drugiej strony nie jest tajemnicą, że obecnie studiowanie na dwóch, kierunkach jest bardzo popularne, bo specjalizacja tylko w jednym kierunku już nie wystarcza. Ograniczeniem jest także przestarzały system. Na świecie coraz częściej odchodzi się od formuły „kierunków studiów”, a przyjmuje się raczej indywidualne programy studiów ustalane wraz z studentami. Ponadto, trzeba zauważyć, że tak jak kiedyś minimum, które trzeba było mieć wpisane w CV było wykształcenie średnie, tak teraz tym minimum jest skończenie studiów i trudno dziwić się młodzieży, która chce odpowiednie kwalifikacje wypracować w ramach interdyscyplinarnych programów. Ambicja, chęć wyróżnienia się od reszty, to przecież nic złego.

A co z najzdolniejszą młodzieżą, która nie ma środków na opłacenie drugiego kierunku? Dla takich osób, najzdolniejszych, ministerstwo robi wyjątek. Bezpłatny drugi fakultet będzie mogło wziąć 10 procent najlepszych studentów na danej uczelni. Nie byłoby to, co prawda liczne grono, ale myślę, że jest to rozsądne rozwiązanie. Wtedy najpilniejsi studenci byli by w szczególny sposób wyróżnieni, nie tylko poprzez wyższe stypendia.

2) Limity przyjęć na uczelnie wyższe.

Obecnie szkoły wyższe same decydują o ilości przyjmowanych studentów na rok akademicki. Warto podkreślić, iż od ich liczby zależy wysokość dotacji z budżetu. Natomiast jeśli nowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym weszłaby w życie uczelnie z uprawnieniami do nadawania habilitacji zostałyby pozbawione takiego prawa. Od tej pory to Ministerstwo decydowałoby o ilości miejsc na uczelniach państwowych.

Jedno dotychczasowe prawo przysługujące uczelnią zostałoby zabrane, natomiast inne dodane. Ustawa dałaby im prawo do samodzielnego uruchamiania nowych kierunków. Ale pod warunkiem, że… nie wzrośnie liczba studentów dziennych. Zgodę na zwiększenie liczby studentów dziennych mógłby wydać minister, ale jeśli tego nie zrobiłby to oczywiste jest, że etap tworzenia nowych kierunków zostałby zahamowany. Uczelnia musiałaby albo ograniczyć liczbę studentów na innych kierunkach, albo któryś z kierunków zlikwidować.

Ministerstwo szacuje, że w 2021 roku liczba kandydatów na uczelnie zmniejszy się o 30 procent. Stanowi to zagrożenie dla działalności wielu prywatnych szkół, które z braku chętnych studentów, upadną. Wprowadzenie limitów, a co za tym idzie ograniczenie możliwości tworzenia nowych kierunków na publicznych uczelniach daje większe pole manewru pozostałym.


Tekst mojego autorstwa ukazał się na www.mojeopinie.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz