poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Co dalej z energetyką jądrową?

Tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi, które nawiedziło Japonię 11 marca, wywołało burzę dyskusji na temat bezpieczeństwa elektrowni jądrowych na całym świecie. Po serii awarii reaktorów elektrowni Fukushima rządy Niemiec i Szwajcarii zawiesiły plany modernizacji istniejących i budowy nowych elektrowni. Czy to oznacza koniec energetyki jądrowej?

Błyskawiczne reakcje na doniesienia z kraju kwitnącej wiśni rządów państw europejskich, nie są przypadkami odosobnionymi. Rząd Tajlandii zamierza przeanalizować swoje plany jądrowe. Gubernator stanu Nowy Jork, Andrew Cuomo, już w weekend po tragedii zaapelował o zamknięcie obiektu w Indian Point. Szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, również uważa, że powinniśmy poważnie zastanowić się nad powrotem do paliw kopalnianych. Oczywiście dochodzą do tego głośniejsze niż dotychczas protesty organizacji ekologicznych, które organizują pikiety. W niedzielę (13.03) jedna z nich odbyła się w Gdańsku. Pod hasłem „Pożegnanie atomówki” kilkadziesiąt osób w centrum miasta protestowało przeciwko rządowym planom budowy elektrowni, a około stu osób podpisało petycję w tej sprawie.

Z jednej strony wstrzymywanie programów jądrowych, protesty, z drugiej jednak strony pojawiają się też głosy bardziej stonowane. Prezydent Stanów Zjednoczonych zaapelował o nieuleganie panice i zapewnił, że kataklizm atomowy w Japonii nie zagraża USA i że nie ma obaw co do poziomu bezpieczeństwa krajowych reaktorów, które są bezpieczne. Podobnie rząd chiński nie widzi powodów by wstrzymywać prace na rozwojem programu jądrowego w kraju. Francuzi, Turcy i Włosi również atomu się nie boją. Rzecznik polskiego rządu, Paweł Graś, już kilka dni po katastrofie w Japonii potwierdził, że pierwsza w kraju elektrownia atomowa powstanie w 2020 roku.

Za wcześnie jest jeszcze na jednoznaczną ocenę wpływu wydarzeń z elektrowni Fukushima na rozwój energetyki jądrowej na świecie. Obserwowane posunięcia niektórych rządów państw, wstrzymujących czasowo krajowe programy jądrowe, w chwili obecnej możemy bardziej odbierać jako polityczne zagrania, bardziej w trosce o elektorat, niż o bezpieczeństwo, które na skutek trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii się nie zmniejszyło. Nie twierdze, że nie trzeba sprawdzić poziomu bezpieczeństwa elektrowni, w szczególności tych starszych, ale nie możemy popadać w panikę. Fala tsunami, która doprowadziła do poważnego zagrożenia w elektrowni Fukushima, nie grozi w przyszłości żadnej elektrowni w Niemczech, Szwajcarii czy w Polsce.

Bezpieczeństwo w elektrowniach jądrowych

Bezpieczeństwo w elektrowniach jądrowych jest jednym z priorytetów przy budowie i przy ich późniejszej eksploatacji. Państwa realizujące program jądrowy zdają sobie sprawę z poziomu zagrożenia jaki niosą one za sobą. Z jednej strony są one przyjazne dla środowiska, z drugiej strony w przypadku poważnej awarii doszłoby do skażenia nie tylko bezpośredniego otoczenia, ale kilkudziesięciokilometrowego pasa, co wiązałoby się z utratą zdrowia, życia wielu ludzi. Dlatego też standardy bezpieczeństwa są na tak wysokim poziomi.

Elektrownie wykonane są z materiałów o wyjątkowo wysokiej jakości, tak aby zapewnić bezawaryjne działanie. Oczywiście do tego musi dojść bardzo dobrze wyszkolony personel, należycie opracowane procedury określające pracę w elektrowni, by sami pracownicy nie byli narażeni. Poziom bezpieczeństwa powinien być poddawany regularnym kontrolom i analizom. W elektrowniach jądrowych istnieje kilka systemów monitorujących jedną rzecz. Składają się one z zabezpieczeń różnego typu, co zapewnia różnorodność i bezawaryjność. Dzięki czemu nie dojdzie do sytuacji, że wszystkie systemy monitorujące mogłyby ulec tym samym błędom. Co więcej, równoległe systemy bezpieczeństwa rozmieszczane są w różnych częściach budynku, tak aby niedoszło do usterek mechanicznych w kilku systemach na raz w razie zniszczenia części budynku elektrowni.

Odpady radioaktywne

Zagrożenie jakie niesie sama elektrownia jądrowa to tylko jeden z argumentów jej przeciwników. Drugim, który jest równie często powtarzany, jest kwestia samego składowania odpadów radioaktywnych. W szczególności tych „wysokoaktywnych”, czyli wypalonego paliwa jądrowego oraz pozostałości po jego przerobie. Odpady te stanowią śmiertelne zagrożenie dla zdrowia i życia. Składowane są w specjalnie przygotowanych beczkach na głębokości kilkuset metrów w otworach wiertniczych, które są następnie zasypywane. Warto jednak zauważyć, że poziom promieniowania zużytego paliwa diametralnie się obniża już podczas składowania w specjalnych basenach z wodą, zanim jeszcze trafi do punktu docelowego. Historie o tym, iż ktoś za kilkaset lat nieświadom co się tam znajduje, dokopie się do odpadów, nie traktował bym zbyt poważnie. Miejsca w których są składowane są specjalnie przygotowane, zabezpieczone i oznakowane. Poza tym trwają prace nad nowymi sposobami przetwarzania zużytego paliwa. Nie wykluczone, że uda się w przyszłości opracować technologię umożliwiającą wykorzystanie pozostających w paliwie pierwiastków radioaktywnych do dalszej produkcji energii elektrycznej.

Jeśli nie atom to co?

Zwiększające się dynamicznie zapotrzebowanie na energię jest faktem. Pytaniem pozostającym do rozstrzygnięcia jest to jak je zaspokoić. Czy kierunek obrany przez Unię Europejską, inwestycje w odnawialne źródła energii, jest odpowiednią drogą? Czy koszty ponoszone na nie, nie są bezsensowne... Czy rzekoma walka ze zmianami klimatycznymi nie jest przypadkiem walką z wiatrakami... Opinie ekspertów mówiących iż próby przeciwstawienia się globalnemu ociepleniu są jedną wielką fikcją i próbą zbicia fortuny na naiwności innych bym definitywnie nie odrzucał. Potrzebna jest dyskusja na poziome, rozważenie czy obrany przez UE kierunek jest właściwy, odpowiedni również dla naszego kraju. Czy przypadkiem nie doprowadzi on do ponoszenia zbyt wysokich kosztów w imię walki z globalnym ociepleniem. Co jeszcze raz podkreślę, nie dla wszystkich jest przekonywujące. Z drugiej strony, czy jeśli już mówimy o inwestycjach w OZE, nie lepiej jest zbadać np. możliwości wykorzystania wód geotermalnych, niż rozwijać energetykę wiatrową do której trzeba dopłacać?

Nie ulegałbym panice wywołanej wydarzeniami w japońskiej elektrowni. To co się wydarzyło w Fukushimie, nie było spowodowane zaniedbaniami ludzi. Więcej, można powiedzieć, że dzięki wprowadzonym wysokim standardom bezpieczeństwa, udało się zapobiec większej katastrofie. Wiele tysięcy ludzi straciło życie, czy też cały swój dorobek, nie przez awarię elektrowni, ale przez trzęsienie ziemi i fale tsunami.

Źródło: wnp.pl, rp.pl,



Tekst mojego autorstwa ukazał się na www.mojeopinie.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz