piątek, 22 stycznia 2010

Wspólna waluta nie tylko w banknotach i bilonie

Strategia Lizbońska, przyjęta w 2000 roku, zakładała uczynienie rynków Unii Europejskiej najbardziej konkurencyjnymi na świecie do końca 2010 roku. Dziś sceptycy uważają dokument za martwy, ale nie mają całkowitej racji. Co udało się zrealizować? SEPA – Jednolity Obszar Płatności w Euro, działa i ma się coraz lepiej. Założenia koncepcji spełniają kryteria przyjęte w 2000 roku: zarządzanie technologią, innowacje, standaryzacja usług w służbie konkurencyjności na rynku paneuropejskim.

Czym jest Jednolity Obszar płatności?

Czym byłby wspólny rynek, te wszystkie wzniosłe hasła o uzdrawianiu i podnoszeniu poziomu konkurencji, bez możliwości rozliczania transakcji według jednego, wystandaryzowanego systemu? Co dawałaby wspólna europejska waluta, jeśli jej wykorzystanie sprowadzałoby się jedynie do możliwości zapłaty za swoje uciechy na „zagranicznych” wakacjach, tym samym papierkiem, co u siebie w domu? Unia Gospodarcza i Walutowa miała dawać dużo więcej. I nawet jest na dobrej drodze. Fakt, że uczestnicy rynku: przedsiębiorcy, osoby fizyczne mogą dokonywać płatności w sposób łatwy, szybki, bezpieczny i przede wszystkim tani na terenie całej UE, jest chyba najlepszą drogą do realizacji polityki konkurencji, która jest oczkiem w głowie europejskim polityków od momentu pierwszych inicjatyw integracji. Projekt obszaru płatności jest jeszcze całkiem świeży, wystartował pod koniec stycznia 2008 roku. Niemniej jednak, już dziś do systemu przystąpiło sporo ponad 4000 podmiotów z tzw. 31 krajów SEPA, tj. 27 państw członkowskich UE oraz Islandii, Norwegii, Lichtensteinu i Szwajcarii.

Może nie chcą, ale muszą

Właśnie ze względu na ową świeżość systemu, obecnie jego wdrożenie jest, póki co, głównie wyzwaniem dla sektora bankowego. To na nim ciąży odpowiedzialność dostarczania produktów SEPA( do tej pory są to: polecenie przelewu SEPA, polecenie zapłaty SEPA, karty płatnicze SEPA). Banki, chcąc nie chcąc, wdrażają rozwiązania potrzebne dla realizacji obszaru płatności w euro. Głównie chodzi właśnie o jednolity zestaw instrumentów płatniczych (polecenia przelewu, zapłaty…), infrastrukturę obsługi płatności w euro, wystandaryzowane normy techniczne, praktyki biznesowe oraz rozwój usług nastawionych na klienta.

Chcąc – nie chcąc, ponieważ niekoniecznie w interesie wszystkich banków jest taki rozwój usług. Jak pisałam, to one głównie poniosą koszty związane z podnoszeniem jakości konkurencji. Duże banki komercyjne utracą sporą cześć swoich przychodów związanych z obsługą płatności. Rozróżnienie przepływów krajowych i transgranicznych przestanie istnieć, co oznacza również znacząco niższe opłaty za przelewy w ramach UE (czy też wszystkich krajów SEPA), a także krótszy czas obsługi takich przelewów. Sprawy jednak już zaszły daleko. Nacisk na zwiększanie konkurencyjności w tym sektorze, ale też rosnące wymagania przedsiębiorstw, czy konsumentów związane z chęcią uzyskania wyższej płynności, czyli posiadania swoich pieniędzy na swoim rachunku, gotowych do „upłynnienia”, a nie gdzieś „w drodze”, doprowadziły do tego, że banki „ chętnie” uczestniczą w przedsięwzięciu.

A SEPA w Polsce?

Wydawałoby się, że kraj mający taki status jak Polska, czyli status kraju z bezterminowym (jak na razie) wyłączeniem od zobowiązania wprowadzenia euro, powinien mieć spore problemy przy realizacji takiej inicjatywy jak jednolity obszar płatności z krajami UE w walucie, która nie jest, na co dzień, w kraju używana. A jednak… Polscy przedsiębiorcy, mimo, że w warzywniaku jeszcze euro nie wydadzą, to jednak swoje transakcje z zagranicą prowadzą głównie w tej walucie. Na szczęście środowisko bankowe dostrzegło w porę taką potrzebę i aktywnie uczestniczy w działaniach wdrażających system. Narodowy plan implementacji – SEPA.PL czuwa nad standardami rozliczeń w euro w polskich bankach. Jak na razie, cała inicjatywa ma się dobrze i coraz więcej banków w swojej ofercie ma usługi ujednolicone z kształtem tych usług w pozostałych krajach UE.

Szansa dla banków spółdzielczych

Paradoksalnie, SEPA w Polsce może okazać się szansą właśnie dla mniejszych podmiotów. Oczywiście, koszty, które trzeba będzie ponieść są ogromne, ale ujednolicenie usług w Polsce z europejskim rynkiem bankowym, może okazać korzystne np. dla banków spółdzielczych. Obecnie takie banki są uważane, w dużej mierze, za regionalne, działające w konkretnych sektorach, w których się specjalizują. To właśnie jest w dużej mierze ich zaletą i buduje pozycję konkurencyjną. Mogłoby się to okazać niewystarczające, gdyby okazało się, że banki spółdzielcze nie są uprawnione do obsługi operacji z udziałem walut innych niż złotówka. Znaczącymi klientami bankowości spółdzielczej są jednostki samorządu terytorialnego. Po wstąpieniu Polski do UE, pojawiły się nowe możliwości finansowania projektów np. gminnych. Dlatego właśnie często warunkiem, aby gmina skorzystała z obsługi swojego rachunku w lokalnym banku spółdzielczym jest możliwość rozliczeń w euro. Środowisko spółdzielców, świadomych zagrożenia, ale i szansy, nie chce pozwolić swoim największym klientom przejść do dużych oddziałów komercyjnych. Produkty SEPA są atrakcyjne zarówno dla obywateli jak i przedsiębiorców, dlatego spółdzielcy podejmują wyzwanie. Banki zrzeszające w sektorze bankowości spółdzielczej przystępują do projektu SEPA i biorą na siebie dużą cześć odpowiedzialności za wdrażanie jednolitych norm usług bankowych w lokalnych bankach spółdzielczych.

By integracja nabrała znaczenia

Możliwe, że założenia Strategii Lizbońskiej były zbyt wyśrubowane. Chociaż raczej pewnym jest, ze do końca tego roku gospodarka unijna nie stanie się najbardziej konkurencyjną gospodarką świata, to jednak pomniejsze kroki, takie jak SEPA, realizowane w odniesieniu do podniesienia jakości konkurencji wewnątrz UE prowadzą nas w dobrym kierunku. Jeśli chcemy w Europie tworzyć wspólne rynki, to jednolity obszar płatności jest pewną podstawą. Handel między krajami, którego ideą stało się zniesienie ceł, wspólna polityka handlowa wobec państw trzecich, czy swobodny przepływ towarów, usług, kapitału i pracowników, jest zdecydowanie nieefektywny, jeśli zwykły przedsiębiorca, chcąc prowadzić swoją działalność na tym zjednoczonym, paneuropejskim rynku, musiałby czekać na swoje należności kilka dni, czy płacić bajońskie sumy za przelewy na spłatę swoich zobowiązań na rzecz przedsiębiorcy w innym kraju. Integracja europejska nie może wiecznie opierać się na zniesieniu ceł (to były lata 50-te XX wieku!), czy na często pustych frazesach polityków. SEPA to krok na przód w europejskiej bankowości.

Tekst Kasi Szczepaniak ukazał się na http://www.mojeopinie.pl/  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz