niedziela, 1 września 2013

Pycha kroczy przed upadkiem

Informacje po zarządzie krajowym Platformy Obywatelskiej, jakoby w przypadku skutecznego odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz premier Donald Tusk miał ją powołać na komisarza nie może pozostać bez komentarza inicjatorów referendum. Jest to bowiem, prawdopodobna w kontekście kryzysu przywództwa w tej partii ( na przewodniczącego zagłosowało istotnie mniej niż połowa członków partii) próba bezprecedensowego skompromitowania premiera przez jego przeciwników wewnątrz partii, co powinien niezwłocznie sam zainteresowany skomentować, dementując tę informację.

Jeśliby jednak przyjąć, że jest to decyzja samego premiera, wówczas po raz kolejny okazałoby się, że biblijna pycha krocząca przed upadkiem to grzech, przed którym nie potrafią się nawet ustrzec politycy PO popierani w sprawie absencji referendalnej przez samego prymasa . Obywatel Sopotu Donald Tusk już raz upokorzył warszawiaków nawołując do nie wzięcia udziału w referendum. Sam będąc posłem dwukrotnie wybranym z Warszawy nie zrobił nic w tym czasie by wesprzeć samorząd stolicy przy tak dotkliwych dla miasta finansowo sprawach jak janosikowe, czy dekret Bieruta. Premier tak bardzo gardzi warszawiakami, że nawet nie ma biura poselskiego w stolicy.
Decyzja o powołaniu na komisarza osoby odwołanej w demokratycznym akcie jakim jest referendum byłoby nie tylko przejawem pychy, ale kpiną i pogwałceniem Konstytucji, która w art. 170 stanowi, że „członkowie wspólnoty samorządowej mogą decydować, w drodze referendum, o sprawach dotyczących tej wspólnoty, w tym o odwołaniu pochodzącego z wyborów bezpośrednich organu samorządu terytorialnego”. W przypadku decyzji premiera o powołaniu odwołanego prezydenta na komisarza decyzja „członków wspólnoty lokalnej” zostałaby zdeptana i to przez samego premiera Rzeczypospolitej.
Pełne zaangażowanie premiera Donalda Tuska w obronę Hanny Gronkiewicz-Waltz, na krawędzi łamania dobrych obyczajów politycznych, zasad demokratycznych i porządku konstytucyjnego w przypadku porażki referendalnej politycznie oznacza może tylko jedno – dymisję premiera. Takie są reguły demokracji i polityki, że za błędne decyzje negatywnie zweryfikowane przez wyborców płaci się głową. Mamy nadzieję, że premier jednak nie doprowadzi do tego, by plac Bankowy stał się, jak niegdyś w Kijowie, gdy zakpiono z obywateli, warszawskim Majdanem z analogicznymi konsekwencjami dla premiera.
Piotr Guział
www.wws.org.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz