środa, 19 sierpnia 2009

Atomowe plany Polski.

W zeszłym tygodniu rząd przyjął harmonogram działań w sprawie budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Założenia są dość ambitne. Prace nad budową siłowni podzielone zostały na cztery etapy. Pierwszy etap zakłada, iż do końca 2010 roku zostanie przygotowany program energetyki jądrowej. W drugim etapie, przypadającym na lata 2011-2013 ma zostać zawarty kontrakt na budowę elektrowni jądrowej. Trzeci etap, lata 2014-2015, to przygotowanie projektu technicznego i uzyskiwanie pozwoleń na budowę. Czwarty etap to już sama budowa, która według założeń Ministerstwa Gospodarki potrwa od 2016 do 2020 roku. Najpierw powstanie elektrownia o mocy od 1 do 1,6 tys. MW, a w następnych latach ma zostać rozbudowana tak by mogła wytwarzać ok. 3 tys. MW. To nadal jednak za mało by myśleć o uniezależnieniu energetycznym Polski. Jeśli chcemy mówić o bezpieczeństwie potrzeba przynajmniej jeszcze jednej takiej elektrowni o podobnej mocy.

O potrzebie budowy elektrowni jądrowej w Polsce czytamy w kolejnych odsłonach dokumentu przygotowywanego przez Ministerstwo Gospodarki - „Polityka energetyczna Polski- strategia do 2030 roku”. „Ocenia się, że w dłuższej perspektywie czasu nie ma możliwości ograniczania emisji gazów cieplarnianych w Polsce bez wykorzystania energetyki jądrowej. Znaczny postęp w zakresie efektywności energetycznej oraz wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych nie rozwiąże samodzielnie problemu pokrycia zapotrzebowania na energię elektryczną przy wykorzystaniu wysokosprawnych, niskoemisyjnych źródeł. Przy zaostrzających się normach ochrony środowiska, wykorzystanie energetyki jądrowej wydaje się być najlepszym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej. Elektrownie jądrowe są najtańszymi technologiami wytwarzania energii elektrycznej o wielkiej skali.” Dokument ten zakłada osiągnięcie w 2030 roku 15% udziału energii jądrowej w strukturze produkcji energii elektrycznej. Strategia ta nie została co prawda jeszcze przyjęta, cały czas trwają konsultacje, aczkolwiek bezwątpienia dużo uwagi poświęca energetyce jądrowej, pokazując w jakim kierunku zmierzamy. Podobne stanowisko ma Komisja Europejska, która popiera rozwój energetyki jądrowej, zalecając ich budowę lub utrzymywanie powstałych do tej pory.

Sam pomysł budowy elektrowni jądrowej w naszym kraju nie jest nowy. Elektrownia w Żarnowcu, którą budowano w latach 1982 – 1990, nigdy nie została jednak w całości wybudowana. Miał być to pierwszy krok w realizacji polskiego programu energetyki jądrowej. Skończyło się marnie, rozkopany plac budowy, zdewastowane budynki, które zdołano już wybudować, straszą po dziś dzień. Zainwestowane pieniądze przepadły, a to co zostało zakupione rozkradziono lub zezłomowano.

Czy podobnie może się skończyć i tym razem? Ogromne pieniądze zostaną przeznaczone na badania, projekty, poczym okaże się, że jednak nie jest to dobry pomysł. Już sam termin oddania do użytku elektrowni wydaje się nieosiągalny. Polskie realia to praktycznie zawsze przekładanie terminów, niekończące się procedury przetargowe, budowlane. Nie zapominajmy, że trzeba uchwalić odpowiednie przepisy prawa, czy też potrzebna jest odpowiednio przeszkolona kadra techniczna. Na to potrzeba wielu lat. Pomijając nawet nasze wewnętrzne problemy to, czy rok 2020 ma szanse być rokiem pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce? Według portalu money.pl, nawet jeśli Polska złożyłaby zamówienie na rektor jądrowy w najbliższym czasie, to zostanie ono zrealizowane najwcześniej za dwadzieścia lat. Nie trzeba specjalnych obliczeń by dojść do wniosku, że zapowiadany przez rząd Donalda Tuska rok 2020 jest nierealny. Kolejne wątpliwości. Średni okres całego procesu budowy elektrowni to około 15 lat. Teoretycznie moglibyśmy wybudować szybciej niż w 15 lat, jednak czy polska jest wstanie tego dokonać…

Jeszcze do niedawna bardzo realny wydawał się scenariusz wspólnej budowy siłowni atomowej w Ignalinie na Litwie. Elektrownia miałaby powstać przy współpracy Litwy, Polski, Łotwy i Estonii. Jednak czy Litwini wybudują ją z partnerami, czy sami nie jest jeszcze przesądzone. Strona Litewska we wrześniu ma przedstawić zainteresowanym biznesplan. W którym zawarty będzie model podziału akcji, cena budowy i maksymalna do osiągnięcia przez elektrownię moc. Strona Polska już nie okazuje dla projektu takiego entuzjazmu jak na początku, wysuwając teraz swój własny projekt budowy siłowni jądrowej. Pytanie tylko czy na pewno warto rezygnować z inwestycji w Litewską elektrownię? Przy optymistycznych założeniach powstałaby ona w 2015 roku, najpóźniej do 2018 roku, czy nie lepiej jest zainwestować w bardziej pewny realizacji projekt i choć trochę pozyskać alternatywnej energii? Z własnej elektrowni nie rezygnować, konsekwentnie realizować założenia, ale podejść trzeźwo do sprawy i nie wygłaszać mało realnych obietnic. Z roku na rok zmieniając plany w 2020 roku prędzej zostaniemy bez prądu niż z nową elektrownią.

Całej sprawie bacznie przygląda się Rosja. Wyraźnie wyczuwając zagrożenie jakie płynie z pomysłów sąsiadów. Alternatywne źródła nie leżą w ich interesie, dlatego Moskwa nie zostaje w tyle i sam wysuwa propozycję. W obwodzie kaliningradzkim buduje własną elektrownię atomową. Pierwszy blok elektrowni o mocy 2,3 tys. MW ma powstać w 2015 roku. Jak wiadomo Rosja lubi się dzielić tym co ma z sąsiadami, więc proponuje Polsce i Litwie udział w przedsięwzięciu. Oferta mogłaby się wydawać ciekawa. Dzięki przesyłowi z obwodu kaliningradzkiego można by zmniejszyć deficyt energii w województwie warmińsko- mazurskim, czy pomorskim. Tylko czy tak miałaby wyglądać polska dywersyfikacja dostaw? Uporano by się z brakami energii w wyżej wymienionych województwach, ale tym bardziej uzależnilibyśmy się od Rosji. Przecież chodzi o coś zupełnie odwrotnego. Dlatego propozycja Rosji nie jest do zaakceptowania.

Źródło: mg.gov.pl, rp.pl, money.pl, cire.pl, gazeta.pl, wnp.pl,
Tekst mojego autorstwa ukazał się na www.mojeopinie.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz