środa, 19 września 2012

Nasza droga do samorządności


Wywiad pochodzi z 1 numeru gazety Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej „Samorządność”. Zapraszamy do lektury gazety, którą znajdzieszTUTAJ (pdf). 2 numer już w połowie października!

Rozmowa z prof. Jerzym Regulskim, inicjatorem i współtwórcą polskiej reformy samorządowej.

Red.- Panie Profesorze, proszę przyjąć od całego środowiska naszej Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej serdeczne gratulacje z okazji przyznania Panu najwyższego polskiego odznaczenia, Orderu Orła Białego…


Prof. Jerzy Regulski – Dziękuję bardzo. To dla mnie wielkie wyróżnienie osobiste, które otrzymałem dlatego, że reforma samorządowa się udała. A udała się dlatego, że zaangażowały się w nią tysiące ludzi.  Tak więc traktuję  tę nagrodę jako złożoną w moje ręce ale przyznaną nam wszystkim – bo nie wystarczy mieć prawo, trzeba umieć i chcieć z tego prawa skorzystać. Społeczeństwo polskie wykazało, że jest do tego zdolne. Przecież dzięki zaangażowaniu samorządu Polska się zmieniła – wystarczy wybrać się na wycieczkę po kraju i wspomnieć obraz sprzed ponad dwudziestu lat porównując  z widokiem dzisiejszym.

- Wybierzmy się zatem w taką krótką historyczną podróż…

- Najpierw były… wodociągi. To bardzo charakterystyczne, że właśnie rozpoczęto od takich inwestycji w brakującą infrastrukturę– wówczas często zdarzało się, że ludzie chodzili z kubełkami po wodę, a dziś Polska właściwie w 100% pokryta jest siecią wodociągów.  To jest zresztą znamienne, że z upływem kolejnych kadencji samorządu zmieniała się sekwencja realizowanych inwestycji – od wodociągów, kanalizacji, chodników, ulic i ich oświetlenia ( to przecież także elementy poprawy bezpieczeństwa), telefonów, do  oświaty, sportu i kultury. To jest socjologicznie uzasadnione – najpierw trzeba zaspokoić potrzeby podstawowe, a potem te tzw. wyższe. Tak to wszystko zmieniło Polskę.

- Czy można zatem stwierdzić, że Polska zmieniła się poprzez gminy?

- Oczywiście, bo to właśnie gmina wpływa w największym stopniu na zaspokojenie potrzeb mieszkańców. Potem należy wymienić powiaty. Od razu dodam w tym miejscu, że powiaty są potrzebne i  o tym nie powinno się już dyskutować…Przecież powiaty, łącznie z gminami mają zaspokoić mieszkańcom potrzeby życia codziennego. Niestety, tu pojawia się pewien poważny problem – brak właściwej współpracy gmin z powiatami. Powiat, najkrócej mówiąc, powinien załatwiać sprawy, których nie może załatwić gmina - więc muszą współpracować, to oczywiste! Powiaty powinny się stać takim forum współpracy z gminami, ale nie stały się. To jest istotny problem.

- Czy, jeśli szukamy przyczyn takiego stanu,  jako jedna z głównych  nie nasuwa się upartyjnienie  samorządu, szczególnie powiatowego?   

- Tak. Partie oczywiście są potrzebne, bo model demokracji, jaki wytworzył się w Europie zakłada istnienie i działanie partii. Partia, jako pewna grupa, łączy ludzi o podobnych poglądach, interesach i oczekiwaniach dotyczących przyszłości. Niestety, nasze partie zbyt często uciekają w ideologię, najczęściej sprowadza się to do sformułowania kilku haseł, za którymi rzadko pojawia się konkretny program.  Ale najgorsze jest to, że polskie partie nie sformułowały sposobu działania na poziomie lokalnym. Bo wybieramy wójta nie po to, by dyskutować o np. stosunkach polsko-niemieckich czy wojnie w Afganistanie, ale po to, by wybudował konkretną ulicę, czy dobrze zorganizował obsługę potrzeb obywateli. Wobec tego cele polityki lokalnej są inne niż cele polityki krajowej. A polskie partie nie tworzą, tak jak w innych krajach, lokalnych programów rozwoju - związanych oczywiście ze swoją specyfiką programową, ale opartą na konkretach.  Jest jeszcze drugie zjawisko negatywne, które występuje u nas. Otóż polskie partie często traktują zwycięstwo  w wyborach jako łup. Mogę zrozumieć, że w ślad za wygranymi wyborami następuje zmiana  w obsadzie pewnych stanowisk , ale przecież nie ma potrzeby wymieniać wszystkich. Niestety,  nie wytworzył się w Polsce status służby cywilnej szczebla lokalnego.  Nawet nie wytworzył się na szczeblu centralnym! A przecież w naszym kraju , przez te ponad dwadzieścia lat, powstał duży zasób wykwalifikowanych pracowników administracji lokalnej. W wielu przypadkach mamy do czynienia z administracją samorządową prezentującą wyższy poziom niż administracja centralna. Bardzo często odwiedzam urzędy administracji lokalnej, gdzie jestem obsługiwany nie tylko jako klient, ale także jako rzeczywisty współgospodarz. Chodzi więc o zapewnienie tym pracownikom stabilności, przecież nie musi być tak, że ze zmianą wójta tracą oni pracę.   Warto przy okazji zwrócić uwagę na jeszcze jedno ciekawe zjawisko. Otóż często zdarza się, że kandydaci na wójtów czy radnych tworzą komitety ukrywające, czy maskujące ich przynależność partyjną i używające innych nazw. Czego to dowodzi? Niewątpliwie tego, że zdają oni sobie sprawę z możliwego obciążenia przynależnością partyjną, która może zaszkodzić. Moim zdaniem partie powinny wziąć to pod uwagę, że będą przegrywać wybory jeśli nadal będą prowadziły taką politykę.

-   Czy tę szkodliwą sytuację upartyjnienia samorządu lokalnego może uzdrowić zmiana ordynacji wyborczej i wybór radnych w okręgach jednomandatowych?

- Jestem zdecydowanym orędownikiem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach lokalnych. Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, to mam daleko idące zastrzeżenia, tu zastanawiałbym się nad wprowadzeniem jakiejś mieszanej ordynacji.  Na szczeblu gmin i powiatów powinny być okręgi jednomandatowe. Powiedzmy jasno – na szczeblu gminnym wójt ma bardzo silną pozycję i to on rządzi, a nie rada. Rada ma charakter bardziej reprezentujący, opiniujący i wyznaczający pewne kierunki. Ale konkretne decyzje podejmuje wójt. Głosowanie na listy zaciemnia tę reprezentatywność. Oddałem głos, tu w Warszawie na listę i zupełnie nie wiem, kto konkretnie mnie reprezentuje jako mieszkańca danego obszaru w Radzie Warszawy. Gdyby z tego obszaru wybrana była jedna, określona osoba, to byłoby jasne, że to ona mnie reprezentuje. Dlatego jestem za silnym związkiem reprezentanta/radnego z mieszkańcami. Oczywiście  mandat może zdobyć  radny „partyjny”, ale to on sam będzie musiał wygrać wybory, nie korzystając z poparcia partyjnego lidera listy. W ten sposób wzrośnie jakość wybranych radnych i ich odpowiedzialność za sprawowany mandat. Nie będzie też znanego zjawiska tzw. „maszynek do głosowania”. Korzystając z okazji chciałbym dodać, że w przygotowywanym w Kancelarii Prezydenta RP projekcie ustawy wprowadzona jest zasada imiennego głosowania radnych. Każdego głosowania.

- Czy proponowane są także inne zmiany związane bezpośrednio z wyborami?

- Mogę obecnie mówić jedynie o moich poglądach. Prace nad ustawą jeszcze trwają. Uważam, że wybory do rad powiatów i miast na prawach powiatów powinny się odbywać  w okręgach jednomandatowych.  Uważam także coś więcej - zniesienie progów w wyborach do sejmików. Oczywiście, przeprowadzenie tych wszystkich zmian nie będzie łatwe, zapewne spotkamy się z różnymi oporami. Ale rozwój polskiej samorządności wymaga podjęcia takich odważnych decyzji. Dla dobra wspólnego.

- Jak w ciągu minionych lat ewoluował model władzy w samorządach?

- Władza w samorządzie ewoluowała w kierunku wzmocnienia jej części wykonawczej i jakości zarządzania. Wójt otrzymał znaczną samodzielność działania co niewątpliwie zwiększa jego efektywność. W ten sposób doszliśmy do dużej koncentracji władzy i to zdało egzamin. Bezpośrednie wybory spowodowały także zwiększenie zainteresowania nimi, bo ludzie lubią głosować na konkretnego człowieka. Ale powstały też elementy zagrożenia, jak np. obserwowany w wielu przypadkach brak współpracy wójta z radą. Co powoduje m.in. także pewną frustrację wśród radnych. Bo chcą coś robić, coś obiecują w wyborach i – nie mogą tego zrealizować. Więc skupiają swoją energię w destrukcji, zastanawianiu się jak wójtowi  „dołożyć”, a nie jak z nim współpracować. To jest wynik braku efektywnego kanału działania pozytywnego. Więc jak w tej sytuacji można zwiększyć rolę radnego? Wydaje się, że właśnie poprzez silniejszy związek z wyborcami.

-Na ile takie właśnie problemy rozważane były w gronie autorów polskiej reformy samorządowej?

- Nad reformą zastanawialiśmy się już od początku lat osiemdziesiątych. Z nadzieją, że coś się zmieni, że coś powstanie. Bo przecież wtedy nie było szans na realną i szybką zmianę. Byłem wówczas pod wpływem obserwacji poczynionych w krajach skandynawskich. Chciałbym, żeby właśnie podobny model oparty na sile i dobrej organizacji społeczności lokalnych mógł być zrealizowany w Polsce. Ale trzeba jednak pamiętać o tym, że tamte silne społeczności kształtowały się przez całe wieki i zarazem o tym, że mentalności ludzkiej nie zmieni się w ciągu kilku lat…Co ciekawe, właściwie dopiero  po upływie piętnastu lat od wprowadzenia reformy z 1990 roku Polacy zaczęli ją doceniać, wcześniej właściwie  nikt nie wiedział o co chodzi. Zaczęto ją doceniać , bo dostrzeżono zachodzące zmiany, różnice. I dotarło to do świadomości, że są dobre efekty samorządności jako działania wspólnotowego. Trzeba tu dodać, że to wszystko działo i dzieje się niejako samoistnie, bo żadna z dotychczasowych ekip rządzących naszym krajem nie podjęła działań na rzecz przyspieszenia budowy społeczeństwa obywatelskiego. A gdybyśmy ponad dwadzieścia lat temu w naszych szkołach poważnie podjęli działania dla kształtowania poczucia dobra wspólnego, władzy jako służby i odpowiedzialności to byśmy dziś mieli takie społeczeństwo – świadome swoich powinności, szanujące państwo i władze pochodzące z demokratycznego wyboru.

- Czy możemy dziś mówić o lepszym zrozumieniu idei samorządu?

- Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba najpierw zdefiniować pojęcie samorządu. Europejska Karta Samorządu, czyli konwencja międzynarodowa, którą w imieniu naszego państwa miałem zaszczyt i satysfakcję podpisywać jako ambasador przy Radzie Europy stwierdza, że samorząd oznacza prawo           i zdolność społeczności lokalnej do zarządzania własnymi sprawami .  A więc społeczność lokalna musi móc, chcieć i umieć nimi zarządzać. To jest określenie kluczowe dla zrozumienia samorządności. Moim zdaniem najważniejsze na dziś jest, aby ludzie chcieli. Żeby mieli poczucie sensu i poczucie wspólnoty. A będą chcieli wtedy, kiedy będą mieli zaufanie do władzy i zaufanie do państwa. Niestety, to co możemy zaobserwować teraz to działanie odwrotne – niszczymy zaufanie do państwa i zaufanie do jakiejkolwiek władzy. Trzeba przy tym pamiętać , że nie chodzi o taką czy inną osobę – niszcząc jej autorytet niszczy się jednocześnie autorytet stanowiska. Wracając do samorządności. Mamy w Polsce nadmiar regulacji podejmowanych na szczeblu centralnym, które mają niejako narzucić pewną jednorodność w skali kraju. A przecież gminy, regiony różnią się między sobą, mają różną specyfikę, różne interesy  i różne walory. Takie działanie centralistyczne ogranicza w sposób oczywisty autonomię samorządów.  Pragnę zwrócić  także uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt relacji państwo-społeczeństwo. Otóż można tu wyróżnić dwa układy. W czasach PRL państwo funkcjonowało w układzie resortowym i ludzie byli wiązani z  miejscem pracy: poprzez branżowe układy zbiorowe, organizacje partyjne, związki zawodowe, przydziały mieszkań  i różne przywileje…I to działo się w układzie pionowym, branżowym, gdzie minister był szefem. Nie istniał wówczas układ poziomy wiążący ludzi z miejscem zamieszkania. A układ samorządowy wiąże ludzi właśnie z miejscem zamieszkania. I ten układ terytorialny jest antagonistyczny w stosunku do układu branżowego czy resortowego: im silniejsze resorty tym słabsza władza lokalna, samorządowa. I odwrotnie. W naszej rzeczywistości  mamy swego rodzaju wojnę obu tych układów. Układ samorządowy musi wywalczać swoją pozycję, bo przecież istnieje dopiero od 22 lat. I trzeba jasno stwierdzić, że samorząd nie ma sojuszników w administracji centralnej ponieważ decentralizacja powoduje ograniczenie uprawnień ministrów. Nie ma przecież żadnego powodu, żeby tworzyć specjalne administracje centralne, a one ciągle powstają...

- Kto powinien reprezentować interesy samorządu na szczeblu centralnym?

- Nie ma w tej chwili żadnej siły o charakterze politycznym, która reprezentowałaby te interesy. Polskie samorządy nie wykształciły jej dotąd. Jeśli np., mamy zespoły poselskie powoływane do wielu różnych i często dziwnych spraw, a przez ponad dwadzieścia lat nie powstał ponadpartyjny zespół samorządowy to świadczy właśnie o tym. A przecież w parlamencie było i jest dużo samorządowców, tylko, że oni po zdobyciu mandatu wchodzą w układy partyjne i koniec. To dość charakterystyczne i smutne, bo ogromna ilość aktów prawnych wpływa na działania samorządowe. Tworzy się regulacje, obciąża samorząd nie dając pieniędzy i powoduje zbędne koszty do ich obsługi.

- Panie Profesorze, rozmawiamy w przededniu kolejnej, 22 już rocznicy pierwszych wyborów samorządowych. Powróćmy zatem na koniec do czasu, gdy po trwających kilka lat pracach koncepcyjnych mógł Pan i grono osób zaangażowanych w przygotowanie reformy samorządowej wprowadzić ją w życie…

- Po wyborach 1989 roku mogliśmy w Senacie RP rozpocząć drogę legislacyjną reformy samorządowej. To była dla nas całkiem nowa sytuacja. Pamiętam jak w lipcu 1989 roku przedstawiałem w Senacie założenia reformy i mogłem po raz pierwszy mówić wprost do ówczesnego ministra - szefa URM o tym, co mi się nie podoba w jego działaniach. Ale ustawy samorządowe, bo trzeba mówić o całym ich zestawie, stanowiły dopiero początek reformy. Reforma to jest przecież zmiana struktur państwa, instytucji, podejmowania decyzji o charakterze ustrojowym   w oparciu o ustawy. Ja byłem wtedy pełnomocnikiem rządu ds. reformy samorządowej, a ustawę senacką prowadził Jerzy Stępień, który objął po mnie przewodnictwo komisji. Największa praca do wykonania to była przebudowa struktur. Podam dwa przykłady oddające skalę tego przedsięwzięcia, które trzeba było zrealizować w bardzo krótkim czasie: 27 maja miliony nieruchomości zmieniły właścicieli, którymi stały się samorządy, a sto tysięcy ludzi zmieniło pracodawców.  Ale się udało!        W tym czasie wyzwoliło się w ludziach mnóstwo zapału, energii i zaangażowania. To zadecydowało, że ludzie nie mający żadnego doświadczenia podołali temu wyzwaniu i sprawdzili się w sprawnym zarządzaniu i decydowaniu o sprawach wspólnot samorządowych
- Dziękuję bardzo za rozmowę

Rozmawiał Grzegorz Szuplewski

Jerzy Regulski
Profesor nadzwyczajny nauk technicznych i profesor zwyczajny nauk ekonomicznych. Naukowo specjalizuje się w planowaniu przestrzennym, ekonomice miast i samorządzie terytorialnym. Doktor honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Roskilde. Inicjator badań nad samorządnością (1980-1990), członek Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie (1988-1990), uczestnik obrad „Okrągłego Stołu”- współprzewodniczący zespołu ds. samorządu terytorialnego (1989), Senator RP (1989-1991), Pełnomocnik Rządu ds. Reformy Samorządu Terytorialnego (1989-1991). Był Stałym Przedstawicielem RP przy Radzie Europy (1992-1997) i Przewodniczącym Rady ds. Reform Ustrojowych przy Prezesie Rady Ministrów (1998-1990). Od 2010 roku jest doradcą społecznym Prezydenta RP ds. samorządu terytorialnego.                                                                                              Założyciel  i Prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
Odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (1999). Wyróżniony wieloma medalami i nagrodami organizacji samorządowych. 3 maja 2012 roku  uhonorowany przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego Orderem Orła  Białego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz