niedziela, 20 maja 2012

Kibicujmy Robertowi!

Robert Lewandowski- wspaniały piłkarz, który został kilka dni temu powołany do kadry reprezentacji Polski, swoją karierę sportową rozpoczynał w naszym powiecie (pow. Warszawa zachód, p.d)! Do szkoły podstawowej chodził w Lesznie, gdzie mieszkał wraz z rodzicami. Tu właśnie zdobywał pierwsze laury w lekkoatletyce, piłce nożnej, siatkówce, pływaniu, tenisie stołowym. Już jako kilkuletni chłopiec przejawiał niezwykły talent sportowy. Swoje umiejętności rozwijał pod kierunkiem rodziców- matka była zawodniczką pierwszej ligi w klubie AZS –AWF Warszawa  w piłce siatkowej, a ojciec uprawiał judo i grał w piłkę nożną w Hutniku Warszawa. Później Robert trafił pod opiekę wykwalifikowanych trenerów piłkarskich. Dziś jest gwiazdą światowego futbolu…
 
Jak zrodziło się zainteresowanie Roberta Lewandowskiego sportem? Zapytaliśmy jego mamę -Panią Iwonę Lewandowską- (dziś trenera siatkówki dziewcząt). 


-Robert od najmłodszych lat był bardzo żywym dzieckiem. Jeszcze dobrze nie nauczył się chodzić, a już starał się kopać piłkę, aby trafić do bramki między drzewami w naszym ogrodzie. Gdy poszedł do Szkoły Podstawowej (przy ul. Leśnej 13 w Lesznie), garnął się do już wszystkich sportów. Jako kilkuletni chłopiec był bardzo szybki. Wygrywał zawody lekkoatletyczne w skali powiatu i międzypowiatu . Zdobywał laury w siatkówce, koszykówce, piłce nożnej, tenisie stołowym a nawet w unihokeju, gdzie wraz z kolegami w 5 klasie zdobył złoty medal w powiecie. Był przez rówieśników bardzo lubiany i zachęcał ich do wyczynów sportowych.

-A kto pierwszy odkrył jego talent?  Mój mąż- mówi Pani Iwona.- Był wówczas trenerem drużyny piłkarskiej KS „Partyzant” w Lesznie i widział, że Robert garnie się do piłki. Postanowiliśmy zapisać syna do „Legii”, Robert miał wtedy 8 lat. Jednak trener nie chciał go wówczas przyjąć twierdząc, że syn jest za młody. Trafiliśmy zatem do „Varsowii” i tam Marek Siwecki -charyzmatyczny trener przyjął Roberta na próbę. Szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę! Mimo że syn był o dwa lata młodszy od innych zawodników, doskonale sobie radził. Woziłam go codziennie na treningi, a w soboty lub w niedziele na mecze. Kiedyś zaobserwowałam taką sytuację. Drużyna Roberta grała mecz z zawodnikami z Otwocka. W pewnej chwili trener przeciwników widząc, że syn jest przy piłce krzyknął do swojego zawodnika- zabierz mu piłkę! -Ale trenerze, ja go nie mogę dogonić! Odkrzyknął tamten biegnąc z wysiłkiem. Od najmłodszych lat Robert był bardzo szybki, grał nie tylko w ataku, radził sobie równie dobrze jako obrońca.

Marzenie ojca…

-Marzeniem mojego męża było, aby mógł zobaczyć syna grającego w „Legii”. Niestety zmarł nagle i opieka nad Robertem spadła całkowicie na mnie. Syn powiedział po latach w jednym z wywiadów, że musiał wówczas szybko dorosnąć, aby wspierać mamę i siostrę. Ten trudny moment życiowy bardzo go zmobilizował. Zaczął jeszcze intensywniej trenować, aż w końcu trafił do „Legii”. Odnosił tam pierwsze sukcesy. Nie miał jednak szczęścia i nabawił się poważnej kontuzji. Naderwał mięsień dwugłowy uda. Lekarze nie dawali szans na pełny powrót do zdrowia. Pół roku musiał rehabilitować nogę. Rozstał się z „Legią” i trafił do „Znicza” Pruszków, gdzie trener Leszek Ojrzyński stopniowo i delikatnie dopuszczał go do gry. W rezultacie Robert został królem strzelców III-ej ligi i zapewnił drużynie awans do II-ej ligi. Później zainteresował się nim „Lech” Poznań, gdzie trafił pod skrzydła trenera Smudy i tak rozpoczęła się jego prawdziwa kariera piłkarska, przekraczająca nawet marzenia ojca.

Co jest najważniejsze w sporcie?

-Trzeba mieć charakter i życiową mądrość, bardzo ważna jest również pomoc rodziców i odpowiednio wczesne ukierunkowanie dziecka. To wszystko przy talencie i ogromnej pracy przynosi później rezultaty. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele lat trzeba i wysiłków, aby ukształtować zawodnika. Jestem najwierniejszym kibicem mojego syna, ale jednocześnie jako trener i sportowiec patrzę inaczej na jego osiągnięcia. Przeżywam również trudne chwile. Kiedy obserwuję mecz i widzę, że nagle pada i leży na murawie, bardzo się niepokoję. Zastanawiam się czy jest zmęczony i gra na czas, czy chce wymusić karnego, a może naprawdę coś się stało? Zawsze dzwoni do mnie po meczu. Mamo nie denerwuj się- mówi, trochę bolało, ale teraz już wszystko jest ok! Robert był nauczony przez ojca odpowiedniego padania, siatkówka też mu bardzo pomogła, dziś wykorzystuje swoje wszechstronne umiejętności sportowe w piłce nożnej. Warto było ponieść ten trud…

Życzymy naszemu wspaniałemu zawodnikowi wielu sukcesów w reprezentacji Polski i trzymamy kciuki za jego kolejne bramki!
M.Ł.
fot. Roger Gorączniak, fot.I.L.
Inf. PWZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz