Robert Lewandowski- wspaniały
piłkarz, który został kilka dni temu powołany do kadry reprezentacji
Polski, swoją karierę sportową rozpoczynał w naszym powiecie (pow.
Warszawa zachód, p.d)! Do szkoły podstawowej chodził w Lesznie, gdzie
mieszkał wraz z rodzicami. Tu właśnie zdobywał pierwsze laury w
lekkoatletyce, piłce nożnej, siatkówce, pływaniu, tenisie stołowym. Już
jako kilkuletni chłopiec przejawiał niezwykły talent sportowy. Swoje
umiejętności rozwijał pod kierunkiem rodziców- matka była zawodniczką
pierwszej ligi w klubie AZS –AWF Warszawa w piłce siatkowej, a ojciec
uprawiał judo i grał w piłkę nożną w Hutniku Warszawa. Później Robert
trafił pod opiekę wykwalifikowanych trenerów piłkarskich. Dziś jest
gwiazdą światowego futbolu…
Jak zrodziło się zainteresowanie
Roberta Lewandowskiego sportem? Zapytaliśmy jego mamę -Panią Iwonę
Lewandowską- (dziś trenera siatkówki dziewcząt).
-Robert od najmłodszych lat był bardzo
żywym dzieckiem. Jeszcze dobrze nie nauczył się chodzić, a już starał
się kopać piłkę, aby trafić do bramki między drzewami w naszym ogrodzie.
Gdy poszedł do Szkoły Podstawowej (przy ul. Leśnej 13 w Lesznie),
garnął się do już wszystkich sportów. Jako kilkuletni chłopiec był
bardzo szybki. Wygrywał zawody lekkoatletyczne w skali powiatu i
międzypowiatu . Zdobywał laury w siatkówce, koszykówce, piłce nożnej,
tenisie stołowym a nawet w unihokeju, gdzie wraz z kolegami w 5 klasie
zdobył złoty medal w powiecie. Był przez rówieśników bardzo lubiany i
zachęcał ich do wyczynów sportowych.
-A kto pierwszy odkrył jego talent? Mój
mąż- mówi Pani Iwona.- Był wówczas trenerem drużyny piłkarskiej KS
„Partyzant” w Lesznie i widział, że Robert garnie się do piłki.
Postanowiliśmy zapisać syna do „Legii”, Robert miał wtedy 8 lat. Jednak
trener nie chciał go wówczas przyjąć twierdząc, że syn jest za młody.
Trafiliśmy zatem do „Varsowii” i tam Marek Siwecki -charyzmatyczny
trener przyjął Roberta na próbę. Szybko okazało się, że był to strzał w
dziesiątkę! Mimo że syn był o dwa lata młodszy od innych zawodników,
doskonale sobie radził. Woziłam go codziennie na treningi, a w soboty
lub w niedziele na mecze. Kiedyś zaobserwowałam taką sytuację. Drużyna
Roberta grała mecz z zawodnikami z Otwocka. W pewnej chwili trener
przeciwników widząc, że syn jest przy piłce krzyknął do swojego
zawodnika- zabierz mu piłkę! -Ale trenerze, ja go nie mogę dogonić!
Odkrzyknął tamten biegnąc z wysiłkiem. Od najmłodszych lat Robert był
bardzo szybki, grał nie tylko w ataku, radził sobie równie dobrze jako
obrońca.
Marzenie ojca…
-Marzeniem mojego męża było, aby mógł
zobaczyć syna grającego w „Legii”. Niestety zmarł nagle i opieka nad
Robertem spadła całkowicie na mnie. Syn powiedział po latach w jednym z
wywiadów, że musiał wówczas szybko dorosnąć, aby wspierać mamę i
siostrę. Ten trudny moment życiowy bardzo go zmobilizował. Zaczął
jeszcze intensywniej trenować, aż w końcu trafił do „Legii”. Odnosił tam
pierwsze sukcesy. Nie miał jednak szczęścia i nabawił się poważnej
kontuzji. Naderwał mięsień dwugłowy uda. Lekarze nie dawali szans na
pełny powrót do zdrowia. Pół roku musiał rehabilitować nogę. Rozstał się
z „Legią” i trafił do „Znicza” Pruszków, gdzie trener Leszek Ojrzyński
stopniowo i delikatnie dopuszczał go do gry. W rezultacie Robert został
królem strzelców III-ej ligi i zapewnił drużynie awans do II-ej ligi.
Później zainteresował się nim „Lech” Poznań, gdzie trafił pod skrzydła
trenera Smudy i tak rozpoczęła się jego prawdziwa kariera piłkarska,
przekraczająca nawet marzenia ojca.
Co jest najważniejsze w sporcie?
-Trzeba mieć charakter i życiową mądrość,
bardzo ważna jest również pomoc rodziców i odpowiednio wczesne
ukierunkowanie dziecka. To wszystko przy talencie i ogromnej pracy
przynosi później rezultaty. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak
wiele lat trzeba i wysiłków, aby ukształtować zawodnika. Jestem
najwierniejszym kibicem mojego syna, ale jednocześnie jako trener i
sportowiec patrzę inaczej na jego osiągnięcia. Przeżywam również trudne
chwile. Kiedy obserwuję mecz i widzę, że nagle pada i leży na murawie,
bardzo się niepokoję. Zastanawiam się czy jest zmęczony i gra na czas,
czy chce wymusić karnego, a może naprawdę coś się stało? Zawsze dzwoni
do mnie po meczu. Mamo nie denerwuj się- mówi, trochę bolało, ale teraz
już wszystko jest ok! Robert był nauczony przez ojca odpowiedniego
padania, siatkówka też mu bardzo pomogła, dziś wykorzystuje swoje
wszechstronne umiejętności sportowe w piłce nożnej. Warto było ponieść
ten trud…
Życzymy naszemu wspaniałemu zawodnikowi wielu sukcesów w reprezentacji Polski i trzymamy kciuki za jego kolejne bramki!
M.Ł.
fot. Roger Gorączniak, fot.I.L.
Inf. PWZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz